niedziela, 14 kwietnia 2019

"Nie chodzi o to, żeby każdy myślał tak samo, ale aby szukać mostów" - rozmowa z Krzysztofem Trebunią-Tutką i Anitą Rysiewską o płycie "Duch Gór"

W 2016 roku ukazała się płyta „Duch Gór”, którą zespół Trebunie Tutki nagrał z Quintetem Urmuli z Gruzji.  Album zawiera dwanaście utworów, które opowiadają o tym wszystkim, co wspólne u mieszkańców gór, niezależnie od szerokości geograficznej, z której pochodzą. Niepowtarzalny klimat płyty został dostrzeżony i doceniony przez wielu krytyków muzycznych. Co ciekawe, wśród nich znaleźli się i tacy,  których delikatnie mówiąc, do fanów tego rodzaju muzyki nie można zaliczyć. MuzykTomaniA  tylko w pięćdziesięciu procentach pochodzi z Podhala, a więc tylko połowa z nas rozumie i czuje kulturę skalnego Podhala na tyle, na ile potrafią ją zrozumieć Górale. Kiedy jednak słuchamy "Ducha Gór", to dźwięki tej płyty docierają do najodleglejszych zakątków naszych emocji i potrafią wzruszać nas oboje. Można by śmiało pokusić się o stwierdzenie, że każdy ma w sobie ukrytą góralską duszę. Szacunek dla tych, którym udało się ją odkryć i obudzić. 


Fot. Archiwum Zespołu
Ania Piątkowska: Jak doszło do tego kolejnego spotkania międzykulturowego, skąd taki pomysł? 

Krzysztof Trebunia-Tutka: Spontaniczne muzykowanie z przedstawicielami innych, często odległych mentalnie i geograficznie kultur praktykujemy od lat przy okazji różnych festiwali. Tutaj chodziło o coś więcej, aby cały projekt był przemyślany, spójny. Spotkanie z Gruzinami wymyśliła Anita, manager zespołu, prywatnie moja żona. Mimo, że nie jest góralką, doskonale czuje naszą muzykę i góralszczyznę. Opisała wszystko w projekcie i zaprosiła do współpracy wydawnictwo płytowe Unzipped Fly. 

Anita Rysiewska: Najważniejszym przesłaniem i ideą, która od początku towarzyszyła zespołowi, choć może nie od razu zdefiniowaną, jest to, że muzyka naprawdę łączy. Siadamy wspólnie przy stole, dzielimy się przysłowiowym chlebem, pijemy dobre wino, rozmawiając o rodzinie, miłości, zdrowiu i pokoju. To najważniejsze, uniwersalne sprawy. Cały czas kusiło nas, żeby sięgnąć jeszcze dalej, do początków tego, co wszyscy mamy w sercach, nawiązać do najstarszych tradycji, duchów przodków, magii Zakopanego i Tatr. To cały czas gdzieś się przewijało w twórczości Krzysztofa. Potrzebowaliśmy takiej klamry.

Krzysztof Trebunia-Tutka: Zwykle piszę „do szuflady”, gromadzę melodie i teksty, które czekają na swój czas. Nie ukrywam, że tęsknota za tym, co minęło, szacunek dla naszego dziedzictwa często się w nich pojawiają, ale w dzisiejszych czasach mało kogo to zajmuje. Szukam bratnich dusz i porozumienia przez muzykę, a każde spotkanie jest dla mnie bardzo inspirujące. 

Anita Rysiewska: Zakopane jest miejscem spotkań wielu górali z różnych części świata. Bywamy na imprezach o charakterze regionalnym, spotykają się górale z różnych części świata. Wydają się tacy sami, bo mentalność góralska niezależnie od szerokości geograficznej jest podobna. Szukamy tych jej najpiękniejszych przejawów, bo są i te gorsze, choćby wspomniana hermetyczność. W niej też można znaleźć jakiś specyficzny wdzięk, może nawet klucz do rozumienia góralszczyzny. Wpadłam na pomysł, że nic tak pięknie nie zobrazuje charakteru góralskiego i klimatu najdawniejszej góralszczyzny, jak zderzenie z drugą prastarą kulturą - gruzińską.

Fot. Archiwum Zespołu

W zrealizowaniu tego pomógł nam Instytut Adama Mickiewicza i Radiowa Dwójka. Zaprosiłam do współpracy zaprzyjaźnionego z nami producenta z Warszawy – Karola Czajkowskiego. Szukaliśmy z Krzysztofem partnera ze strony gruzińskiej - zespołu, który byłby w jakiś sposób podobny do Trebuniów. Mieliśmy trochę falstartów, bo szukałam na własną rękę, w sieci, korespondowaliśmy z Gruzinami zajmującymi się muzyką. 

Krzysztof Trebunia-Tutka: Obserwowaliśmy różnych interesujących artystów, a rozwiązanie było bardzo blisko...

Anita Rysiewska: Zależało nam, żeby to był ktoś, kto w sposób podobny podchodzi do swojej tradycji, czyli tak, jak Krzysztof sam o sobie mówi „jest opętany wolnością i spętany tradycją”. Poszukiwaliśmy kogoś, kto tak to czuje, ale jednocześnie nie boi się eksperymentów, aby nie tylko bazować na tradycji, ale iść dalej, aby pojawiła się pewna świeżość, wynikająca z kontynuacji tradycji i nowe na nią spojrzenie. Karol Czajkowski przypomniał nam o Quintecie Urmuli z Tbilisi, który Krzysztof miał okazję poznać na festiwalu Nowa Tradycja w Warszawie, i to był strzał w dziesiątkę.


Krzysztof Trebunia-Tutka: Kiedy pojechaliśmy z Anitą i z Karolem do Gruzji na taki trochę rekonesans, żeby się poznać i omówić szczegóły, okazało się, że już na pierwszym spotkaniu zaczęliśmy wspólnie grać, śpiewać. Potem były wspólne biesiady i wycieczki, a nawet wyprawa w góry.

Anita Rysiewska: Pisząc projekt, marzyłam jak to będzie wyglądać, a potem okazało się, że rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania, powstało coś wyjątkowego, wzruszająca opowieść o życiu, miłości, śmierci, ale niepozbawiona humoru i brawury, właściwej góralom. Bardzo zależało nam, aby pokazać pokrewieństwo tańca góralskiego, jego energii. W tańcu góralskim zawsze dominuje mężczyzna, ale w najpiękniejszy sposób, bo tańcząc — popisuje się przed kobietą. Gruzini to górale z krwi i kości, a każdy góral, jeżeli nie jest wytrawnym tancerzem, to nie będzie tańczył, bo on musi tańczyć najlepiej na świecie (śmiech).

Fot. Archiwum Zespołu
Zgodnie z tą zasadą, nasi Gruzini długo się wzbraniali, ale okazało się, że teraz nawet sami aranżują taniec, chętnie i żywiołowo tańczą na koncertach. Tańczy najmłodszy i najstarszy muzyk w Urmuli, razem z Krzysztofem. Na koncertach, oprócz dialogu muzycznego, widać też to pokrewieństwo w tańcu, to jest taka energia, że przechodzą ciarki. W szufladzie Krzysztofa znalazło się kilka takich utworów, które idealnie się do tego nadawały. 

Krzysztof Trebunia-Tutka: Dato Ratiani doskonale zna się na tańcach gruzińskich z różnych regionów jest instruktorem tańca i kierownikiem zespołu tanecznego, ale trochę na początku się krygował, mówiąc że w zespole pełni role wokalisty i basisty(śmiech)

Anna Piątkowska: Na You Tube dostępny jest fragment nagrany dla TVP Kultura, gdzie widać ten wasz wspólny taniec.

Anita Rysiewska: Polecam też nagranie TVP Kultura z ubiegłego roku, koncert „Duch Gór”, który został nagrany podczas Festiwalu EtnoKraków/Rozstaje w przepięknym kościele Augustianów.


Anna Piątkowska: Płyta zebrała bardzo dobre recenzje, z tego, co czytałam, a w każdej podkreślane jest to, że te dwa światy się łączą i to jest największa wartość płyty „Duch Gór”. Trudno się z tymi opiniami nie zgodzić słuchając tej płyty. Rozumiem, że na album „Duch Gór” od waszej strony Krzysztof pisał teksty? 

Krzysztof Trebunia-Tutka: Tak, teksty i muzykę, ale wykorzystałem też dwa teksty napisane wspólnie z moim ojcem - „Hej Giewoncie” i „Powstańcie przodkowie”. Napisałem też do nich muzykę, a Gruzini pomogli nam go wykonać.

Anita Rysiewska: Namawiamy naszych Gruzinów ukochanych, żeby „Hej Giewoncie” wykonywali po polsku, ponieważ kiedy rozgrzewają głos przed koncertem — śpiewają go przepięknie z nienagannym akcentem polskim!


Krzysztof Trebunia-Tutka: Mają taki niesamowity słuch muzyczny, że słyszą te wszystkie sylaby, akcenty, a ich głosy przepięknie współbrzmią. 

Anita Rysiewska: Opanowali też do perfekcji Hymn Polski — dwie zwrotki z refrenem. Odśpiewali go na święcie organizowanym przez Ambasadę Gruzji w Warszawie w którym uczestniczyliśmy. Kiedy zabrzmiał hymn, to było naprawdę idealnie odśpiewane — w dodatku z pamięci. 

Krzysztof Trebunia-Tutka: Próbowaliśmy zaśpiewać ich hymn, ale okazało się to bardzo trudne. Chcieliśmy się w jakiś sposób odwdzięczyć, ale to było właściwe ponad nasze siły. Dobrze, że śpiewali razem z nami, to jakoś się udało. (śmiech)


Fot. Archiwum Zespołu.

Anita Rysiewska: Krzysztof oczywiście przesadza, bo na koncertach zespołu Trebunie Tutki, które odbywają się bez Gruzinów, żeby zaakcentować i przypomnieć o naszym projekcie — jako hołd dla płyty i dla naszej współpracy, wykonujemy jeden z utworów „Moja dziewczyno”. Jedną ze zwrotek śpiewa po gruzińsku, a refreny cały zespół , i całkiem fajnie im wychodzi.

Krzysztof Trebunia-Tutka: Jedną się udało, ale alfabetu gruzińskiego jeszcze nie opanowałem (śmiech). Znam dwie litery. 

Anna Piątkowska: Czyli część tekstów wy napisaliście, a część oni? 

Krzysztof Trebunia-Tutka: Tak. Jadąc do Tbilisi, miałem szkice utworów, które powstały wcześniej. Przesłuchałem dokładnie dyskografię Urmuli, starając się się poczuć i zrozumieć tę muzykę. Później razem z Nugzarem Kavtaradze, liderem grupy, szukaliśmy utworów, które mógłby w pewien sposób dialogować z naszymi. Taka też jest idea tych fuzji, że nikt nikogo nie naśladuje, ale wzajemnie się wspieramy. Szczególnie w melodiach balladowych, które są nowymi kompozycjami, wzorowanymi na starych balladach góralskich. Śpiewali je starzy górale, śpiewają i współcześnie niektóre kapele góralskie, niestety, nie zawsze z duchem tradycji, bo bardzo łatwo o ich spłycenie. My posiłkujemy się instrumentarium gruzińskim, akustycznymi i archaicznymi brzmieniami. Chcieliśmy, aby nie straciły nic ze swej dostojności, żeby pozostały szlachetne w brzmieniu i formie, ale były też interesujące muzycznie. Jesteśmy podobni w usposobieniu, postrzeganiu świata, zachowaniu, temperamencie, ale nasza muzyka różnie się instrumentarium i sposobem śpiewania w taki sposób, że wzajemnie się dopełnia, uzupełnia.




Anna Piątkowska: Co jest także podkreślane w wielu bardzo dobrych recenzjach płyty w Polsce i zagranicą. 

Anita Rysiewska: To, z czego zespól Trebunie-Tutki słynie, co zostało docenione nie tylko w krajach europejskich to otwartość na innych i niezamykanie się, ale w Polsce nie zawsze jest to atutem.... W swojej twórczości bardzo podkreśla szczerość i to, aby nikogo nie udawać i nie naśladować, cały czas być sobą. Ta zasada jest podstawą wszystkich projektów muzycznych, choćby z artystami rodzimymi, uznaną grupą Voo Voo, z którą cały czas jesteśmy w przededniu nagrania drugiej płyty – co może uda się dokończyć w przyszłym roku. Aby pięknie się różnić, potrzeba pewnej dojrzałości i świadomości własnej kultury. Mam nadzieję, że również jako naród zrozumiemy, że podstawą jest to, co podkreślał ksiądz Tischner czy Jan Paweł II - to dialog to jest naszym wkładem w przyszłość. W szczególności dialog muzyczny, bo przez muzykę, przez to, że siedzimy przy stole i rozmawiamy, rodzi się porozumienie i jedność. Cały czas poszukujemy tego, co łączy ludzi, niezależnie od polityki.

Trebunie Tutki i Voo Voo/ Fot. Archiwum Zespołu

Krzysztof Trebunia-Tutka: To, że każdy ma inne spojrzenie na świat, świadczy o bogactwie świata, różnorodność jest siłą napędową wielu pozytywnych rzeczy. Staram się mówić o pewnych wartościach, których nie musimy podzielać, ważne byśmy je szanowali. My, górale jesteśmy indywidualistami. Gdy zbierze się dwóch, to zwykle mają trzy racje (śmiech). W naszej trudnej sytuacji, gdy - z wiadomych względów - jesteśmy podzieleni jako społeczeństwo, często mówi się, że „szkoda, że nie jesteśmy jednością”. Nie chodzi o to, żeby każdy myślał tak samo, ale aby szukać mostów. Są sprawy i idee, w których nam się to udaje - np. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Tym, co niezaprzeczalnie powinno nas łączyć jest kultura — zwłaszcza narodowa, która nie powinna dyskryminować mniejszości. Staram się uczyć tego dzieci przez muzykę. Niech grają i poznają muzykę zaczynając od muzyki naszych sąsiadów, po węgierską czy rumuńską, bo jest nam bardzo bliska, ale zawsze podkreślam, że mają być najlepsi w muzyce góralskiej, bo to jest nasza, oryginalna muzyka naszych ojców i dziadków. 


Fot. Archiwum Zespołu
Anna Piątkowska: Jakie wrażenie zrobiła na Was Gruzja i jej mieszkańcy? 

Krzysztof Trebunia-Tutka: Po przyjeździe do Tibilisi spotkało nas bardzo wiele miłych, wręcz swojskich akcentów. W momencie, kiedy ktoś dowiadywał się, że jesteśmy z Polski byliśmy bardzo ciepło przyjmowani, próbowano „zagadać” do nas po polsku. 

Anita Rysiewska: Gratulowano nam tego, jak bardzo Polska się rozwinęła, i że jesteśmy ważnym członkiem Unii Europejskiej, żyjemy w dobrobycie i wolności.

"Magiczne Zakaukazie" fot. Anna Bednarczyk

Krzysztof Trebunia -Tutka: Niestety, oni wciąż mogą sobie o tym tylko pomarzyć. 

Anita Rysiewska: Dla nas, tuż po tym, jak zaczęła się nagonka na Unię Europejską w Polsce, był to kolejny przykład, jak nie doceniamy tego, co mamy. Chodziliśmy ulicami Tbilisi, a tam przy każdym urzędzie i w niektórych sklepach są wywieszone flagi unijne, pomimo że oni w Unii nie są i pewnie szybko nie będą. Nasi przyjaciele z Gruzji są pod wrażeniem, jak Polska wystrzeliła do przodu, naprawdę nam zazdroszczą. Rozmawialiśmy o tym w gronie muzyków i zwykłych ludzi, bo goszczono nas w swoich domach. W Gruzji istnieje oryginalna kultura stołu, czyli słynne supry gruzińskie, toasty — my to poczuliśmy najpiękniej jak można. Ich trudny, ale piękny i niepodobny do innych język jest wyzwaniem, które chętnie podejmuję - zawsze staram się powiedzieć coś po gruzińsku, jakieś miłe zwroty i słówka, które bardzo ich cieszą. Tak jak z Twinkle Brothers była i jest bliskość , ale z Gruzinami rozwinęła się prawdziwa przyjaźń. My się naprawdę uwielbiamy!


Krzysztof Trebunia-Tutka: Zaskoczeniem dla nas było to, jak bardzo są otwarci. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to są górale, choć wszyscy obecnie mieszkają w Tbilisi, tez położonym na wzgórzach i skałach. Oni oczywiście dzielą swój kraj, który naprawdę nazywa się Sakartvelo na regiony bardziej i mniej górskie. Specjalnie na wspólna płytę szukali repertuaru z tych „bardziej górskich” regionów. Część ich muzyki skomponował Nugzar, z wielkim wyczuciem dawnych kanonów.




Anita Rysiewska: Poczuliśmy prawdziwą „pradawność” tej kultury podczas jednego z ich świąt, kiedy trzeba było iść w upale pięć kilometrów w górę. Mieliśmy okazje zobaczyć, jak świętują i jest to trochę pokrewne do naszego świętowania góralskiego, związanego z rytuałami pór roku czy obrzędami pasterskimi.

"Magiczne Zakaukazie" /Fot. Anna Bednarczyk

Krzysztof Trebunia-Tutka: To, co się dzieje na scenie, jest tylko fragmentem tego, co poczuliśmy obcując z ich kulturą.

Anita Rysiewska: Ważne jest to, co dzieje się poza sceną, jak bardzo oni wszyscy tą kulturą żyją. Chłopcy sześcio- lub siedmioletni ubierają się w swoje czarne kostiumy, futrzane czapy, obcisłe, skórzane buty za kolano. Zakładają to wszystko, biorą noże i tańczą tak wściekle w trzydziestostopniowym upale, że aż pot z nich tryska jak deszcz! Są też jeźdźcy na koniach, półdzicy i półnadzy, cwałujący na oklep między ludźmi, są grupy śpiewacze kobiece i męskie, przepiękni ludzie o twarzach jak ze starych rycin… Warto to poczuć i zobaczyć, a Polacy są tam szczególnie dobrze przyjmowani.

Tomasz Piątkowski: Jak wygląda sytuacja Gruzinów po wojnie z Rosją?


Kaukaz/ Fot. Anna Bednarczyk

Anita Rysiewska: Nie dało się wyczuć niepokoju, ale oni cały czas tym żyją i jest to dla nich wciąż otwarta rana.

Krzysztof Trebunia-Tutka: Przy toastach, długich i kwiecistych szef zespołu Nugo, który jak większość swojego narodu przeszedł rusyfikację, zwykle zaczynał od słów: „Niestety, abyśmy się zrozumieli, musimy mówić do was po rosyjsku...” (śmiech) Szef zespołu jest wykształconym wiolonczelistą oraz specjalistą w instrumentach tradycyjnych i w repertuarze tradycyjnym — jednym z najwybitniejszych w kraju, jest także nauczycielem i pedagogiem. Znakomicie i stylowo śpiewa. Jako starszy i doświadczony muzyk wydawał się trochę dominujący w swoim zespole, ale jest przecież jego liderem, a ze mną współpracuje znakomicie. Bardzo dobry kontakt mam ze wszystkimi, ale szczególna sympatią darzę Shalvę Abramashvili, wspaniałego wokalistę i muzyka, który na co dzień gra na kontrabasie w filharmonii, a obdarzony jest głębokim i donośnym głosem.


Anna Piątkowska: Na koniec zapytam jeszcze, czy po tym kolejnym doświadczeniu kulturowym odnaleźliście jednego, wspólnego „Ducha Gór” czy może tych duchów było jednak więcej?

Krzysztof Trebunia-Tutka: Okazało się, że ten duch jest jeden. I jak na początku napisała Anita „będziemy budzić jednego tatrzańsko – kaukaskiego ducha”, tak się stało. Polecam jej opisy do utworów, które znajdują się na płycie, które wiele wyjaśniają. 

Anita Rysiewska: Odpowiadając na twoje pytanie, ten ''Duch Gór” to jest ta „jednia”, czyli to, co łączy. To najlepiej widać na koncertach. Tam najwięcej się dzieje, także i w warstwie wizualnej. Jest kilka nowych rzeczy, które trzymamy dla siebie, bo na wszystko musi przyjść czas.


Krzysztof Trebunia-Tutka: A im dłużej się znamy, tym mamy większą odwagę, aby razem improwizować. Płyta staje się na pewnym etapie dziełem skończonym, a ten projekt cały czas się jednak rozwija. Myślimy o nowych utworach i jest to kwestia organizacyjna, bo przyjacielsko bardzo byśmy tego chcieli. Znamy się wystarczająco długo, zagraliśmy razem już wiele koncertów, a kolejne przed nami. Zawsze kiedy się spotykamy, jest święto.


Trebunie Tutki i Quintet Urmuli / Fot. Archiwum Zespołu



MuzykTomaniA składa podziękowanie Krzysztofowi Trebuni -Tutce i Anicie Rysiewskiej za możliwość rozmowy oraz

przekazanie zdjęć na potrzeby wywiadu.

Podziękowania dla Anny Bednarczyk za udostępnienie zdjęć ze swoich podróży po Gruzji


***



(c) Anna i Tomasz Piątkowscy
Współpraca  redakcyjna Izabela Sanocka