piątek, 29 maja 2020

Malchus - Dziedzictwo ( 2019)


       Projekt graficzny płyty: Przemysław Bogdan



1. Przypadek 0 
2. Dolina 
3. Przedstrach 
4. Rozpoznanie 
5. Dziedzictwo wojny 
6. Ciało i krew
7. Dziedzictwo krwi 
8. 1
9. Nadzieja nie umiera 
10. Niewinny 
11. Dziedzictwo zwycięstwa. 


 
Skład:
Radosław Sołek gitara, głos, klawisze
Bartosz Tulik gitara basowa
Tomasz"Papirus" Pyzia perkusja
Rafał Ligęzka gitara

                           
fot. Krzysztof Perchał


Powiadają, że w czasie deszczu dzieci się nudzą. Powiedzenie to według mnie jest mocno zdezaktualizowane w dobie YouTuba, Netflixa i szerokopasmowego internetu. Pozwolę sobie jednak na mały fikołek myślowy i przyznam, że w czasie pandemii muzycy się nudzą. Gitary i mikrofony wiszą na kołku, kluby i studia nagraniowe świecą pustkami, licząc straty, a masowe odwoływanie festiwali nie wpływa za dobrze na samopoczucie fanów i organizatorów. Możliwe, że taka przymusowa przerwa spowoduje olbrzymi wybuch kreatywności i napływ masy nowej dobrej muzy, kiedy wyposzczone szarpidruty będą w końcu mogli się spotkać i zacząć tworzyć ponownie, na razie jednak pozostają nam koncerty streamowane na YouTubie i eksploracja serwisów streamingowych, aby jakoś zabić czas podczas kwarantanny.
W taki właśnie sposób w moje ucho wpadła nowa płyta podkarpackiej grupy metalowej Malchus podrzucona mi przez redaktora Tomka Piątkowskiego. Krążek zatytułowany "Dziedzictwo" jest moją pierwszą stycznością z tym zespołem i podszedłem do niego z lekką rezerwą. Rezerwa owa wynikała z dwóch powodów. Po pierwsze nie przepadam za polskim wokalem w metalu, możliwe, że teraz bardzo się narażam takim stwierdzeniem, ale cóż, polski język jest mocno trzeszczący i szeleszczący i mimo że zasadniczo metalowa muzyka polega na trzeszczeniu i szeleszczeniu, wolę, kiedy rolę tę spełniają mocarne gitary i łupana perkusja. Po drugie Malchus obraca się w dość wąskim nurcie chrześcijańskiego metalu, oczywiście nie jest to jakaś nowość, bo podobne pastisze już się zdarzały (Resurrection Band, Jerusalem, czy choćby nu metalowe P.O.D), jednak na oceanie metalu, żagle chrześcijańskich kapel rzadko daje się dostrzec, a tematyka sprzyja wpadaniu w patos.



Okazało się jednak, że moje obawy były zgoła bezpodstawne, a płyta "Dziedzictwo" jest jedną z lepszych rzeczy, jakich dane mi było ostatnio posłuchać i to nie tylko w polskim metalu, a w ogóle. Już pierwszy numer wywala drzwi z buta i poprawia z łokcia, a potem jest tylko lepiej. Ciężko mi jednoznacznie sklasyfikować muzykę Malchusa. Wybuchowy koktajl mieszający chyba wszystkie znane gatunki metalu upchnięty w skondensowanej formie jedenastu kawałków przyjmuje się bez popity i prosi o więcej. Malchus pokazuje, że doskonale czuje się w każdej formie, thrashowe a czasem nawet blackowe riffy przeplatane są melodyjnymi wstawkami czerpiącymi z power czy folk metalu. Wokal Radosława Sołka jest mocny, ryczący, growlujący i dokładnie taki jak powinien być. Mam jednak wrażenie, że mógłby być on nieco mocniej wyeksponowany, gdyż czasem lekko chowa się za ścianami gitar i basu. Wspomniane chrześcijańskie zacięcie jest tutaj tylko bardzo lekko wyczuwalne, a teksty skupiające się na walce, wolności i nadziei nie są wcale pompatyczne, tak więc metalowi puryści wcinający koty na grobach swych wrogów mogą śmiało wrzucać Malchusa na swój talerz. 
Pochwały należą się również za bogactwo aranżacyjne. Oprócz metalowego standardu gitara, bas plus perkusja usłyszymy mocno niestandardowe dla gatunku instrumenty jak akordeon, klawisze, cymbałki, smyczki, fletnie, a nawet... tak, tak trąbkę. Nie stanowią one tutaj jednak głównego dania, a doskonałe dopełnienie do warczących gitar i galopującej perkusji.


Bez wątpienia Malchus jest bardzo ciekawym zjawiskiem na polskiej metalowej scenie. Chłopaki nie starają się odkryć koła po raz kolejny, a tylko czerpią pełnymi garściami z gatunku, zestawiając razem motywy, które rzadko kiedy mają jakiekolwiek punkty styczne. Tutaj jednak działa to bardzo dobrze i mimo że można powiedzieć, że to wszystko już było, to nie przychodzi mi do głowy żadna inna grupa, którą można by określić mianem thrash-folk-melodic-black-christian metalowej. Koniec końców jest to naprawdę świetny album, który z czystym sumieniem polecam każdemu. Tymczasem lecę odkrywać poprzednie dokonania Malchusa, bo nie wspomniałem jeszcze, że płyta "Dziedzictwo" jest już czwartym albumem w portfolio tej podkarpackiej formacji, powinno spokojnie wystarczyć na jeszcze kilka dni dogorywającej powoli kwarantanny :)

Mateusz Augustyniak 


   

                                                                                      











Gitarzysta basowy w zespole Dialekt. Współpracował ze Sławkiem Orwatem i portalem Muzyczna Podróż. Prowadził audycje w Radiu Bedford. Redaktor i założyciel portalu “Polski Wzrok”. 


 "...w obecnym świecie trzeba śmiać się z otaczającej nas pokracznej rzeczywistości, gdyż inaczej trzeba by się jej bać..." - Mateusz Augustyniak



1 komentarz:

  1. O jak doborze Cię widzieć, o jak dobrze Cię czytać Matt :), że tak sparafrazuję słowa piosenki pewnego dobrze znanego Ci zespołu.

    OdpowiedzUsuń