wtorek, 3 lipca 2018

"W pewnym momencie zobaczyłem, że nie przypadkiem się tutaj urodziłem, w takiej rodzinie, w takim państwie, w takim narodzie..." - z Darkiem Maleo Malejonkiem rozmawiają Anna i Tomasz Piątkowscy.


Dariusz “Maleo” Malejonek leganda polskiego rocka, lider i założyciel Maleo Reggae Rockers. Jeden z głównych prekursorów stylu reggae w Polsce. Kompozytor, wokalista, gitarzysta, autor tekstów i producent muzyczny. Członek zespołów Kultura, Izrael, Moskwa, Armia, Houk, Arka Noego. Jeden z założycieli supergrupy 2Tm2,3 (m.in. Robert „Litza” Friedrich, Piotr „Stopa” Żyżelewicz, Tomasz „Krzyżyk” Krzyżaniak, Tomasz Budzyński)





Tomasz Piątkowski: Sławomir Gołaszewski powiedział kiedyś następujące zdanie: "Trzeba mieć defekt, żeby słuchać punk rocka". Początki twojej kariery muzycznej to także ostra scena punkowa lat osiemdziesiątych - Moskwa i Armia. Jakie korzyści dla twojego rozwoju przyniósł punk rock?

Darek Malejonek: Na pewno punk rock jest muzyką spontaniczną, ale wbrew pozorom nie jest do końca muzyką łatwą. Zespół Sedes śpiewał że punk rock to “trzy akordy i darcie mordy”. Może początek taki był, bo zespól Sex Pistols to jeden z takich prekursorów, ale amerykański The Ramones czy The Clash, to już była muzyka, która zaczęła ewoluować, zaczęła być muzyką ambitniejszą, a potem przekształciła się w post-punk. Punk to muzyka przede wszystkim bardzo ekspresyjna, która polega na tym, że za pomocą bardzo minimalistycznych środków wyrazu można przekazać bardzo ważne treści - manifesty i słowa, które są wręcz wykrzyczane, jakiś swój ból, jakiś bunt, rzeczy, które w tamtych czasach, szczególnie w latach 80-tych, bardzo pomagały przetrwać ten cały system zniewolenia. Punk przede wszystkim to była muzyka wolności. Mnie dawało to poczucie wspólnotowości i wraz z muzyką reggae, która była bardziej duchowa, powodowało, że jakoś mogliśmy w tej szarzyźnie beznadziei zupełnie inaczej żyć. Żyć i czuć się jak wolni ludzie.


Tomasz Piątkowski: Wspomniany wcześniej Sławomir Gołaszewski to autor książki „Reggae-Rastafari”, organizator festiwalu Róbrege 1983-1990 w Warszawie z Robertem Brylewskim (Brygada Kryzys, Armia). Jak ty postrzegasz tę ważną postać nurtu reggae w Polsce?

Darek Malejonek: Sławek Gołaszewski to był psycholog, to był człowiek, który zaczynał swoją przygodę z muzyką od Teatru Laboratorium u Jerzego Grotowskiego we Wrocławiu i Opolu, a potem był tym, który zaszczepił w polskich mediach muzykę reggae i której był jednym z prekursorów. Dla mnie to był guru w takim sensie, że jako młodego chłopaka wziął mnie pod swoje skrzydła, dał mi wskazówki, pokazał całą muzykę reggae, Boba Marleya, Burning Speara i wielu innych wykonawców. Przybliżył mi warstwę ideową tego przekazu, który w reggae był bardzo duchowy. To było dla mojej duszy czymś, co spowodowało, że zaczynałem mocniej szukać duchowo, właśnie dzięki Sławkowi. Sławek też uratował mnie przed wojskiem w czasach komuny. Pracował w ośrodku terapii dziennej przy ulicy Sobieskiego. To był psychiatryk. On mi załatwił, że przychodziłem przez pół roku na oddział eksperymentalny. Tam nie dawano środków psychotropowych i dlatego udało mi się bez tego obyć. Wielu kolegów niestety przeszło przez szpitale psychiatryczne, gdzie byli szprycowani różnymi środkami, co też nie zawsze dobrze się dla nich kończyło. Dzięki Sławkowi udało mi się od wojska wymigać. To nie tak, że ja jestem przeciwko, bo teraz to jest zupełnie coś innego niż wtedy. Dla mnie wtedy to nie było wojsko polskie i uważałem za moralny obowiązek bunt przeciwko pójściu do takiego wojska.


Sławomir Gołaszewski sylwetka tutaj

Sławomir Gołaszewski fot. You Tube

Tomasz Piątkowski
: Zgłębiając tematykę muzyki reggae w Polsce natrafiłem na terminologię poezja reggae. Wykonują ją według niektórych źródeł takie zespoły jak Daab czy Orkiestra na Zdrowie Jacka Kleyffa. Jak ty odbierasz ten podgatunek muzyki reggae?

Darek Malejonek: Na pewno muzyka reggae ma swój własny język, ma swoją własną terminologię i swoje określenia. Na tym polega jej siła. Reggae jest na pewno muzyką poetycką, jest tą, która dotyka serca i duchowej strony człowieka. Dzięki Sławomirowi Gołaszewskiemu nauczyłem się też, że jest ona wręcz muzyką dydaktyczną i to się potwierdziło, kiedy graliśmy na Przystanku Woodstock z gośćmi w 2008 roku. Jeden z wykonawców z Wielkiej Brytanii, którego zaprosiłem - Andy Baron powiedział, że wychowywał się bez ojca w getcie na Brixton, gdzie był dealerem narkotyków. Był takim dzieckiem ulicy. Nagle ktoś mu przyniósł reggae, posłuchał Marleya, który stał się jego ojcem. To, czego nie powiedział mu ojciec, usłyszał od Marleya. Usłyszał, że trzeba być mężczyzną, żyć godnie i walczyć ze złem. Te treści, które powinien dostać od swojego ojca, a nie dostał, bo nie miał ojca, dostał od tego duchowego ojca, czyli od Boba Marleya.

Tomasz Piątkowski: Który festiwal Jarociński albo Woodstock wspominasz najlepiej? Który był szczególnie przełomowy?

Darek Malejonek: Na pewno pierwszy Festiwal w Jarocinie, kiedy z zespołem Kultura wygraliśmy eliminacje wraz z zespołem Siekiera, Moskwa, Izrael. To był taki przełomowy Festiwal, bo na tym Festiwalu wyszło mnóstwo kapel, które potem były bardzo ważne. Cała fala punkowych, reggae zespołów, które potem miały bardzo ważny wpływ na całą muzykę polską w latach 80-tych.


Tomasz Piątkowski: Jak odnosisz się do teorii, że festiwal jarociński to był projekt władz komunistycznych, żeby odciągnąć młodych ludzi od spraw, które działy się wewnątrz kraju?

Darek Malejonek: Ten temat był poruszony w filmie „Beats of freedom – Zew Wolności” Leszka Gnoińskiego i Wojciecha Słoty. Myślę, że na pewno takie było zamierzenie władz komunistycznych. Natomiast to się do końca im nie udało, dlatego, że to, co szło z tej sceny miało dużo mocniejsze oddziaływanie, niż wydawało się tym ludziom. Wiele osób, które były na tych koncertach zakładało swoje kapele w rożnych miejscowościach, często malutkich. Ta fala poszła w Polskę aż pod same strzechy. Wielu młodych ludzi zaczęło myśleć zupełnie inaczej i wyłamywało się spod myślenia komunistycznego. To była bardzo ważna misja muzyki w tamtych latach.



Tomasz Piątkowski: Słyszałem taką opinie, że przełomowym momentem dla popularyzacji reggae w Polsce był koncert Maleo Reggae Rockers w Żarach na Woodstocku 2002 z Koffi Ayivor.

Darek Malejonek: Ja myślę, że muzyka reggae w Polsce była już bardzo silna od lat 80-tych i potem w latach 90-tych też i trwa to aż do dzisiaj. Na pewno jest dużo mocniejsza w Polsce niż w Czechach, Austrii, czy chociażby w Niemczech. W Niemczech jest dużo festiwali reggae, bo jest duża diaspora ludzi z Karaibów, przeważnie spoza Europy, którzy bardzo reggae kochają i dość dużo ludzi chodzi na te festiwale, a u nas mimo, że jest mało ludzi spoza Polski, czyli o innym odcieniu skóry, muzyka reggae została zaszczepiona na gruncie białych ludzi, młodzieży polskiej, co było ewenementem na skalę światową. Z zespołów białych, z tego co pamiętam, to chyba tylko w Anglii UB 40, ale też jest to zespół niecałkowicie biały, bo chyba perkusista albo basista byli czarni. U nas była cała fala tej białej muzyki reggae, fala unikalna na skalę światową.

Tomasz Piątkowski: Jednym z sukcesów Maleo Reggae Rockers był udział w największym festiwalu reggae w Europie - Rototom Sunsplash w Hiszpanii. Jak doszło do waszego udziału w tym wydarzeniu?

Darek Malejonek:
To był contest ogłoszony przez Rototom na kraje Europy Wschodniej. Zgłoszonych było ileś tam zespołów, na które ludzie głosowali. Wcześniej były też eliminacje i w końcu zostało chyba dziesięć zespołów z różnych krajów. Te kraje głosowały na te zespoły i okazało się, że wygraliśmy wtedy, a nagrodą było to, że pojechaliśmy na festiwal. To było niesamowite przeżycie. Wynajęliśmy dwa campery i pojechaliśmy z Polski. Mieszkaliśmy w tych camperach. Super przygoda!


Tomasz Piątkowski: Zespół Maleo Reagee Rockers gości na liście Polisz Czart z piosenką „Nie mów nie”. Jest to piosenka niewątpliwie z bardzo pozytywnym przekazem. W video do piosenki występuje Zosia Brzezińska, najmłodsza uczestniczka kadry narodowej freestyle skating slalom. Skąd wziął się pomysł na zaangażowanie jej do teledysku? 


Darek Malejonek: Moja żona odkryła ją w Internecie i pokazała mi jak Zosia jeździ. Potem okazało się, że jest to niesamowita osoba. Jedenastoletnia, ale mądra i zmotywowana do tego, żeby robić coś fajnego. To nie jest łatwy sport, a ona osiągnęła w ciągu dwóch lat duże sukcesy międzynarodowe. Trzecie miejsce wśród Juniorów Młodszych gdzieś na świecie, teraz Mistrzostwo Polski. Postanowiliśmy zapytać jej rodziców o zgodę na jej udział w tym teledysku. Oni zgodzili się i tak wyszedł ten teledysk.

Tomasz Piątkowski: Ostatnio skumulowało się kilka rocznic w twojej karierze. 20-lecie Maleo Reggae Rockers, 20-lecie 2TM2,3 i zdaje się 35-lecie twojej kariery? Czy planujesz coś na te wszystkie okazje?

Darek Malejonek: No tak. Będę miał pretekst do czegoś (śmiech) My dalej robimy swoje. Myślę, że będziemy robić jakiś projekt. Na razie nie wiem jeszcze jaki. Ja po każdym projekcie, jak na przykład po „Morowych Pannach” mówiłem, że to jest ostatni w tej materii historycznej, ale zawsze potem pojawiał się ktoś w moim życiu, kto mnie przekonywał, że jest to niesłuszne stwierdzenie i ja się dawałem przekonywać. Okazywało się, że jest jeszcze tyle białych plam, tyle rzeczy niedopowiedzianych, które czekają na odkrycie. Ja sam o tych sprawach często nie wiem. Ktoś mi je odkrywa i ja nie mam innego wyjścia niż podawanie tego dalej.

Tomasz Piątkowski: Świetny album "Rzeka Dzieciństwa" 2011, nominowany do Fryderyka w 2012, to wasze aranżacje utworów między innymi Krajewskiego, Grechuty, Niemena, Nalepy, z nawiązaniem do jamajskiego zespołu The Wailers (Marley). Klasyka polska połączona z reggae. Skąd właśnie taki dobór utworów?

Darek Malejonek: To jest muzyka mojego dzieciństwa. Tribute dla tych ludzi, na których się wychowałem. Jak miałem dwanaście lat słuchałem hard rocka jak na przykład Deep Purple. Dostałem wtedy płytę na urodziny. To był Breakout „Blues”. Oniemiałem, bo myślałem, że nie da się muzyki rockowej zrobić po polsku. Breakout zrobił coś, co mi się wydawało niemożliwe, czyli połączył genialnie muzykę z polskim językiem. To było dla mnie odkrycie podobne jak Grechuta i Niemen. Bez tego nie byłoby mnie jako muzyka. „Rzeka dzieciństwa” to było oddanie długu w pewnym sensie.

Tomasz Piątkowski:
Należałeś do do Akademii Fonograficznej ZPAV (Związek Producentów Audio-Video).

Darek Malejonek: Gdzie ja nie należałem? Do Legii Warszawa chyba jeszcze nie. (śmiech)

Anna Piątkowska: Można to zawsze zmienić (śmiech)

Tomasz Piątkowski: Jaki jest dziś pomysł na walkę z piractwem?

Darek Malejonek: Ja nie jestem tak do końca za tym, bo jak ktoś piratuje moje piosenki, to ja często się zgadzam. Po prostu odpuszczam. Jeśli ten przekaz ma trafić do kogoś, to niech nawet pójdzie bez pieniędzy, niż miałby w ogóle nie pójść.


Fot. Artur Grzanka 

Tomasz Piątkowski: Dość dobrym rozwiązaniem wydaje się chyba umieszczanie płyt na YouTube, jak na przykład zrobił Litza i Luxtorpeda. Jest to jakaś forma zachęty do zakupu płyty.

Darek Malejonek: Tak. Ludzie, którzy kochają muzykę, zawsze jeszcze do tego płytę kupią, ale ci co by spiratowali, to i tak nie kupią.

Tomasz Piątkowski: W wywiadach wspominałeś, że twoja droga do Boga rozpoczęła się na jednym z Festiwali w Jarocinie?




Darek Malejonek: Tak. To było wtedy, kiedy przyjechał do Polski zespół No Longer Music. Zespół międzynarodowy pod dowództwem Davida Pierce'a, który spowodował, że ja na tym koncercie przeżyłem takie moje pierwsze nawrócenie i to spowodowało, że pierwszy raz się modliłem. Pierce zaprosił mnie do modlitwy o przyjęcie Jezusa Chrystusa do swojego serca, co wtedy zrobiłem. To był ten moment, który był granicznym punktem w moim życiu i od tego zaczęła się całkiem moja przemiana.

Anna Piątkowska: Sądzisz, że już wcześniej coś ciebie prowadziło w tym kierunku, czy był to zupełnie zaskakujący punkt w twoim życiu?

Darek Malejonek: Tak, ja widzę, że już wcześniej Bóg mnie prowadził cały czas dzięki Sławkowi Gołaszewskiemu i dzięki moim poszukiwaniom. W reggae jest bardzo dużo odnośników do Biblii, do proroków, nawet do ewangelii. To mnie kierowało w stronę duchowości. Wcześniej też miałem jakieś doświadczenia, bardziej buddyjskie i wschodnie nauki, co jakoś mnie nie przekonywało. Kiedy poznałem muzykę reggae, coś poruszyło się we mnie, w mojej duszy, w moim sercu i to przygotowało mnie jakby do przyjęcia Ewangelii.


Fot. Ela Malejonek

Anna Piątkowska: Ochrzciłeś się, kiedy byłeś już dorosły. Obecnie coraz silniej daje się słyszeć głosy, że chrzczenie małych dzieci to pozbawianie ich wolności wyboru, bo tę decyzję powinno się pozostawić człowiekowi, kiedy już będzie dorosły. Jakie są twoje przemyślenia na ten temat jako osoby ochrzczonej w dorosłym życiu?

Darek Malejonek: To jest tak jakby dziecka nie uczyć matematyki, bo jak będzie dorosłe to powie, że ono nie chciało być uczone matematyki albo grania na gitarze albo jazdy konnej, jazdy na nartach itd. Ja wiem, że to jest coś dużo głębszego niż jazda na nartach. Myślę natomiast, że jeżeli dziecko wyrasta w jakiejś atmosferze, w której jest wiara, to jest mu dużo łatwiej później przyjąć Boga, bo to jest wszystko łaska. To nie jest tylko decyzja. Poznałem wielu ludzi niewierzących, przynajmniej tak określających siebie, którzy mówią, że oni chcieliby uwierzyć, ale jakby nie mają tej łaski. Nie wiadomo kiedy ta łaska przychodzi, czy w wieku dziecięcym, czy potem. Pamiętam, byłem kiedyś na spotkaniu z młodzieżą w Zakopanem i padło pytanie, czy nie chciałbym teraz mieć znowu osiemnaście lat. Chciałem odpowiedzieć, że oczywiście, że bym chciał, ale nagle mnie coś tknęło i powiedziałem, że absolutnie nie chciałbym wracać do tego czasu. Oni pytają, ale dlaczego, przecież to były takie piękne czasy. Ja im na to - jasne, że piękne, ale ja nie wiem, czy ja w tamtym momencie drugi raz wybrałbym drogę do Boga.



Biblia mówi, że głoszenie Ewangelii odbywa się przez głupotę przepowiadania, czyli w pewnym sensie Ewangelia jest głupotą dla świata. Przyjąć Ewangelię, przyjąć Chrystusa, jest dla świata głupotą i trzeba odpowiedniego momentu, jakiejś łaski, żeby tę decyzję podjąć. Nie wiem, czy drugi raz bym tak samo zrobił, czy bym powiedział tak. Bóg przełamał coś w moim sercu. My mamy pewną mentalność, pewną wolę, która powoduje, że dokonujemy niektórych decyzji. Przez pryzmat i filtr swojej mentalności, swojego rozumu ich dokonujemy. Rozum może powiedzieć, że Boga nie ma, że to jest głupota i po co będę podejmował jakieś absurdalne decyzje, bo kto widział Boga? Ja teraz mam łaskę, bo tego wszystkiego doświadczyłem, a nie wiem, czy miałbym ją drugi raz. Już teraz wiem, że jestem po dobrej stronie i nie cofnąłbym się w czasie.

Anna Piątkowska: O tobie i innych muzykach z którymi założyłeś 2Tm2,3 mówi się „pokolenie nawróconych rockmenów”. Polska muzyka rockowa zna wiele przypadków nawróceń, ale to określenie w szczególny sposób przylgnęło do was ze względu na otwartość i gotowość dzielenia się tym doświadczeniem z innymi na różnego rodzaju spotkaniach. Nawrócony jest przecież też Muniek Staszczyk, a jednak, z różnych pewnie względów, widać go znacznie mniej w kontekście wiary i Boga.





Darek Malejonek: On ma swoją drogę. Jego droga jest bardzo spokojna. Ja widzę, że Pan Bóg powoli robi mu zupełnie inną ścieżkę. My byliśmy takimi wariatami bożymi, którzy od razu poszli na sto procent i nie patrzyli, kto co mówi i czy ktoś się śmieje.

Anna Piątkowska: Nie przeszkadza ta łatka pokolenia nawróconych czasami? Czy ona nie sprawia też czasem, że ludzie przez jej pryzmat postrzegają wasze słowa i może w związku z tym traktują je mniej poważnie lub nie rozumieją?

Darek Malejonek: To jest podobnie, kiedy przychodzi na świadectwo człowiek, który na przykład wychodzi z narkomanii, wyszedł z jakiegoś dna, gdzieś wcześniej upadł kompletnie i Pan Bóg podniósł go z jakiegoś najgorszego upadku. Wtedy ludzie, którzy siedzą w tym kościele mówią: „tak, był ćpunem, był takim niczym, a teraz jest taki jak my, to chwała Panu, ale ja się nie muszę nawracać, przecież jestem porządny, nie kradłem, nie zabijałem”. A tu chodzi przecież o coś innego. Trzeba sobie uzmysłowić, że ja, który nie miałem doświadczenia jakiegoś upadku i upodlenia, mogę mówić o tym, że nie wystarczy tylko być człowiekiem porządnym. Każdy człowiek ma swoje ograniczenia. Mogę być dobry, ale do pewnego momentu. Czasem tak ci ktoś nadepnie na odcisk, że powiesz „Nie, to koniec! Ja nie jestem w stanie tego człowieka znieść. Dość!” Może to być szef w pracy, proboszcz, żona, ktokolwiek. Kończy się pewna granica miłości, cierpliwości, którą mam.


Tylko Jezus Chrystus, tylko Duch Św. może spowodować, że mogę tę barierę przekroczyć. Tu właśnie jest ta granica, że wielu porządnych ludzi się gorszy, kiedy Jezus Chrystus mówi „kochaj swojego wroga”. Moja mama dziwi się, że... jak to? W niebie, będą mordercy??? Mówi, że nie chce takiego nieba, bo to niesprawiedliwe, że taki porządny człowiek np. Stopa umarł w wieku czterdziestu sześciu lat, a ten „kanalia taka” chodzi i świat go nosi. Właśnie to jest zgorszenie Ewangelii. Ewangelia jest zgorszeniem, bo Bóg jest miłosierny i ma zupełnie inną perspektywę. Najważniejsze dla niego to zbawić człowieka. On tego człowieka będzie trzymał do dziewięćdziesięciu lat, żeby dać mu szansę, żeby się nawrócił. Da mu takie doświadczenia, żeby krzyczał, błagał do Boga i może coś się w nim przełamie, otworzy, bo ta pycha często nie pozwala na to. Dla nas ta niesprawiedliwość, że ktoś jest wcześniej wezwany jest jakimś zgorszeniem, ale taka właśnie jest optyka Boga. Księga Izajasza mówi, że „ścieżki Boga nie są naszymi ścieżkami”. My inaczej myślimy, my myślimy jako chrześcijanie niestety często światowo, tak jak świat, że jest jedno życie, jedno zdrowie i jak ja to stracę, to moje życie się kończy. Prawdziwe chrześcijaństwo polega na tym, że żyjesz życiem wiecznym w pewnym sensie. Jesteś jednocześnie tu i tam.


Anna Piątkowska: To troszkę powoduje, że jak Luxtorpeda śpiewa jesteśmy “Persona non grata”

Darek Malejonek: Tutaj niestety jesteśmy. Ta prawdziwa ojczyzna jest w niebie. Moją prawdziwą ojczyzną jest niebo w pierwszej kolejności. Polska jest moją Ojczyzną, którą kocham jak matkę, ale przede wszystkim niebo jest ojczyzną, do której zmierzamy i która będzie na wieczność.

Fot. Tomasz Piątkowski

Tomasz Piątkowski
: Nawiązując do tematu ojczyzny. Jesteś patriotą. Ojczyzna jest dla ciebie ważna, co podkreślasz i wyrażasz między innymi poprzez projekty muzyczne. Skąd u ciebie tak silna potrzeba miłości ojczyzny w czasach, kiedy jest się obywatelem świata?

Darek Malejonek: Musiałem najpierw przejść pewną drogę. W pewnym momencie zobaczyłem, że nie przypadkiem się tutaj urodziłem, w takiej rodzinie, w takim państwie, w takim narodzie i że nie doceniałem tego. Tak naprawdę nie znalem do końca swojej historii. Oczywiście u mnie w domu Powstanie Warszawskie było czymś naturalnym, było bardzo czczone. Natomiast o Żołnierzach Wyklętych nie miałem pojęcia. W szkole się o nich nie uczyłem. Dopiero w 2013 roku kiedy zaczęliśmy robić „Panny Wyklęte”, po „Morowych”, odkryłem świat tych ludzi i tych bohaterów, tych wszystkich, którzy oddawali życie, żebyśmy mogli być wolni. To byli prawdziwi buntownicy i rebelianci, którzy walczyli z systemem jak Dawid z Goliatem.




Anna Piątkowska: Ich walka nie zakończyła się jednak jeszcze do końca. Historia Ognia z Podhala, skąd pochodzę, pokazuje, że Żołnierze Wyklęci i ich rodziny wciąż walczą o dobre imię. Walczą z opinią bandytów, która wciąż niestety funkcjonuje, a które nadało im komunistyczne państwo po wojnie.

Darek Malejonek: No tak. Oni mieli być zakopani z całą pamięcią o nich. Oni byli zakopywani w mundurach Wermachtu. Chciano wymazać przede wszystkim pamięć o tych ludziach. To jest walka o pamięci i tożsamość Polaków. Tak jak śpiewał Bob Marley, że drzewo bez korzeni nie może rosnąć, a my mieliśmy być wyrugowani z historii. Miał być stworzony nowy jakiś człowiek socjalistyczny. Nie wiadomo, co to znaczy, ale to miał być człowiek, który miał być zupełnie skierowany na potrzeby materialne, hedonistyczne. Straszna krzywda.

Tomasz Piątkowski: Byłeś Ambasadorem Światowych Dni Młodzieży i należysz do Salezjańskiego Wolontariatu Młodzieżowego. Czym dla Ciebie jest zaangażowanie w takie akcje. Co to właściwie daje?

Darek Malejonek: Dla mnie to jest kolejne odkrycie w życiu. W wolontariacie dajesz dziesięć procent, a otrzymujesz sto procent. Każdy wolontariusz ci to powie. Trzeba tylko odkryć ten świat i trzeba w to wejść, żeby to sprawdzić, że dużo więcej dostajesz niż dajesz tak naprawdę.

Anna Piątkowska: Podkreślasz to także na filmie z pobytu w Afryce, gdzie pojechaliście z żoną w ramach wolontariatu.

Darek Malejonek: Tak. Czy to w Afryce, czy wtedy, kiedy byłem w Aleppo w Syrii...

Anna Piątkowska: To było fantastyczne, co zrobiłeś jadąc do Aleppo. Pokazałeś światu zrujnowane miasto pogrążone w wojnie i zwróciłeś uwagę na ludzi, którzy tam zostali. Mną to wstrząsnęło i dało do myślenia.

Darek Malejonek: Ja bardzo chciałem tam być i jakoś tak Pan Bóg sprawił, że to mi się udało, chociaż się bałem. Pomodliłem się i otworzyłem „Dzienniczek” świętej Faustyny. Otworzyłem na chybił trafił, a tam natrafiłem na cytat „ Nie bój się. To ja przygotowałem twoją podróż”. Powiedziałem, o kurde! Mogą się tutaj śmiać z tego, że jesteś Chrześcijaninem, ale tak naprawdę nam nic nie grozi. Tamci ludzie określając się jako Chrześcijanie, narażają swoje życie codziennie. Możesz zostać zamordowany, albo możesz zostać doprowadzony do sytuacji, kiedy dostajesz takie ultimatum: albo wyrzekasz się Chrystusa, i ocalasz życie, albo zostajesz przy Chrystusie i giniesz. U nas możesz najwyżej stracić jakąś reputacje, może jakieś pieniądze większe, ale to wszystko, więc tutaj nie ma żadnego porównania.

Tomasz Piątkowski: Powiedziałeś kiedyś, że „obecnie problemem nie jest tylko likwidacja lęku, ale pokonanie go” Twoja obecność w takich miejscach jak Majdan, Syria, Afryka czy Aleppo to poszukiwanie lęku, aby go pokonać? Jak to rozumieć?

Darek Malejonek: Nie, nie! Lęku jest pod dostatkiem. Każdy ma jakieś lęki. To nie tak, że nam się wydaje, że nie będzie lęku, że nie będziemy się bać. Tylko, żeby ten lęk nas nie zniewalał, bo on nam przeszkadza w rozwijaniu się, w spełnianiu się. Każdy lęk, każdego rodzaju: przed chorobami, przed śmiercią: lęk o reputację, że czegoś się nie zrobi, bo co inni sobie pomyślą. My jesteśmy w pewnym sensie żebrakami opinii innych ludzi o nas. Chcemy być dobrze postrzegani, chcemy, żeby nas kochano, hołubiono w jakiś sposób. Kiedy mówisz nagle prawdę, to już nie jest tak fajnie. Nagle przestają cię lubić. To jest ta cena, którą się płaci. Możesz to jednak zrobić tylko wtedy, kiedy wiesz, że to Bóg cię kocha. Masz tę Miłość, która jest dużo ważniejsza od tej miłości, którą sobie wyżebrzesz. Ta miłość starcza tylko na chwilę, a Miłość Boża daje ci to paliwo na cały czas, żeby to przełamać. Ja wiem, że kiedy przychodzi lęk, to lęk zawsze jest od diabła. Trzeba się tego lęku wyrzekać, wyrzekać się diabła i zaufać Bogu. To nie jest proste, bo codziennie ten lęk nas dopada. Ja od rana zawierzam swoje życie Bogu. Kiedy tylko otwieram oko, to staram się to życie skierować na te tory, żeby diabeł nie miał dostępu i mnie nie przerażał z jednej strony, a z drugiej nie atakował od strony próżności. „Zobacz jaki ty jesteś świetny, a oni są debilami, chamami, nie rozumieją cię” „Twoja żona cię nie rozumie, koledzy cie nie rozumieją, wszyscy cię chcą wykorzystać” itd. To jest ta druga strona, kiedy przychodzi z takim plastrem i mówi, że to ty jesteś dobry, a inni są źli.


Anna Piątkowska: Odważyłeś się niedawno również wypowiedzieć się na temat małego Alfiego Evansa. Jako jeden z niewielu miałeś odwagę zabrać głos w tej sprawie na swoim profilu facebookowym.

Darek Malejonek:
To był przypływ emocji i chwili. Usiadłem i napisałem ten post i zostawiłem. Kiedy potem sprawdziłem, było tysiąc pięćset udostępnień w pierwszym dniu, a w drugim ponad dwa. Byłem w szoku. Widocznie ludzie potrzebowali tego głosu, skoro tak się utożsamili z tym, co napisałem.


Anna Piątkowska: Myślę, że dla ludzi też ważne było to poczucie, że nie są sami w tym obcym świecie pełnym relatywizmu moralnego i że jest ktoś, kogo można się w pewnym sensie uchwycić.

Darek Malejonek: Tak, tak. Ja też się chwytam tego, co mówił Jan Paweł II, Faustyna, Chesterton czy ktoś, kto jest postacią ważną w moim życiu. Widzę, że oni też przechodzili pewne sytuacje, też byli niezrozumiani, ale tak naprawdę to się opłaciło, dlatego, że tak naprawdę, nie oszukasz samego siebie, choć możesz udawać, że wszystko jest okey itd. Ta presja środowiska jest tak mocna, że dobrze, że jest Kościół, że są ludzie, którzy myślą tak jak ty i ja, i że nie jesteśmy sami. Jest to jakaś taka grupa wsparcia.


Fot. Artur Grzanka 
Anna Piątkowska: Czyli według ciebie w dłuższym rozrachunku opłaca się podejmować to ryzyko i próbować myśleć inaczej?

Darek Malejonek: Myślę, że się opłaca. Ludzie często nie wiedzą, że można myśleć inaczej niż na przykład lekarz mówi. „No bo kim ja jestem? Ja się nie znam. Przecież lekarz, taki autorytet w tej dziedzinie mówi, że nie da się nic zrobić, no to znaczy, że się nie da”. Tak byliśmy nauczeni. Tu się okazuje, że nie! Mamy prawo się przeciwstawiać, negować, bo własne sumienie jest ważniejsze niż czyjaś opinia. Jeśli coś nie jest zgodne z moim sumieniem, to ja mam prawo protestować.

Anna Piątkowska:
Chciałabym pociągnąć nieco ten temat przekraczania granic z pozoru niemożliwych do przekroczenia. Obecnie w Polsce powstały podziały między ludźmi, jakich chyba wcześniej nie było. Dotyczy to również niestety osób znanych. Każdy ma jakiś program w TV, w którym jest mniej lub bardziej niemile widziany. Ty jesteś dla mnie swego rodzaju ewenementem, bo nie tylko pojawiasz się wszędzie, ale także pokazujesz, że można wyrażać swoje dość jednoznaczne poglądy bez obrażania kogokolwiek. Powiedz, jak ci się to udaje?




Darek Malejonek:
Ja nie wiem. Uważam, że chyba jest to moja misja, którą mam w życiu. Podobnie było z „Pannami Wyklętymi”, gdzie zaprosiłem dziewczyny z mainstreamu albo hiphopowej sceny. Mainstream nie ma wiele wspólnego z patriotyzmem i z prawicowością. Nie chcieliśmy się zamykać w jakimś getcie, tylko chcieliśmy, żeby ten patriotyzm poszedł do ludzi bez względu na to, czy jesteś wyznawcą takiej czy innej partii, takiego światopoglądu czy innego. To się udało, bo te dziewczyny mają przecież swoich fanów w środowisku mainstreamowym, które nie jest za bardzo patriotycznie nastawione. Było mi bardzo przyjemnie, kiedy Natalia Kukulska powiedziała, że dzięki mnie odkryła patriotyzm. Ja też odkryłem go z kolei dzięki komuś innemu. To dzieje się na zasadzie przekazu. Darek Gawin wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego powiedział, że my zapoczątkowaliśmy oddolny ruch patriotyczny. Z naszymi piosenkami mogą się utożsamiać wszyscy, bo te piosenki nie atakują nikogo. Staramy się, żeby nie było to moralizatorstwo, ale opowieści i żywe historie o ludziach. Chcemy pokazywać tych naszych bohaterów od strony atrakcyjnej dla młodych ludzi poprzez muzykę. Do każdej płyty oprócz Panien Morowych dodajemy płytę instrumentalną, żeby ludzie mogli wykonywać te nasze utwory. Otrzymujemy mnóstwo feedbacków z całej Polski z domów kultury i szkół, gdzie ludzie wykonują te piosenki i przysyłają nam często nagrania, co jest dla nas bardzo podbudowujące i motywujące.

Anna Piątkowska: Jak ci się udało namówić do współpracy te wszystkie wokalistki?

Darek Malejonek:
To też jest jakaś tajemnica. Nie wiem, może mój czar osobisty (śmiech)

Fot. Anna Piątkowska

Anna Piątkowska:
Kasia Kowalska wyraża się o udziale w tym projekcie w samych superlatywach.

Darek Malejonek: Ja myślę, że te dziewczyny mają to wszystko głęboko w sercu, tylko to było nieodkryte. Na przykład Halinka Mlynkowa. Nigdy bym nie pomyślał. To było trochę ryzyko, żeby zaprosić dziewczynę z mainstreamu, która wcześniej nie śpiewała takich piosenek. Okazuje się, że ona ma taką głębię w sobie. Te teksty, które napisała jak „ Panie generale” czy „ Za wolność” na „Morowych Pannach” to są takie killery, że ja przy tym płaczę. Tak samo Kasia Kowalska czy wiele innych z tych wykonawczyń.

Anna Piątkowska: No i jest jeszcze jedna rzecz, w której wyprzedziłeś modę. Obecnie panuje moda na promowanie kobiet. Ty znów zrobiłeś to już wcześniej.




Darek Malejonek: No właśnie! Feminista! (śmiech) No ja jestem feministą w jakiejś formie.

Anna Piątkowska: Zaangażowałeś kobiety w najbardziej męski z tematów, czyli w wojnę.

Darek Malejonek: No tak. Podkreślanie rangi kobiet, ich wpływu na życie, historię i na nas. Bez kobiet bylibyśmy ułomni, bylibyśmy takimi „kadłubkami” w sensie duchowym i rożnym innym. Dzieki kobietom wygrywa się wojny. Powstanie mogło trwać tyle dni, Żołnierze Wyklęci mogli przetrwać w lasach dzięki zaangażowaniu kobiet. Inka była taką bohaterką, że niewielu facetów wytrzymałoby takie tortury co ta siedemnastoletnia dziewczynka. Okazuje się, że kobieca dusza jest niezbadana. Tak jak Arwena czy Eowina we „Władcy Pierścieni” kobiety mają mocnego ducha w sobie. One walczą o miłość, one walczą z miłości „do”: do swojego kraju, do swoich bliskich i walczą o swoich bliskich, a nie kierują się nienawiścią do innych. To jest chyba ta tajemnica.


Fot Artur Grzanka 

Anna Piątkowska: Z płytą „Panny sprawiedliwe wśród narodów świata” idealnie wstrzeliliście się w środek dość burzliwej dyskusji o stosunkach Polsko – Żydowskich.

Darek Malejonek: To był w ogóle szok. Mówili „ ty masz układy jakieś?” (śmiech). W takim momencie wyszła ta płyta, a miała wyjść o pół roku wcześniej, ale wtedy nie byłoby w ogóle tego samego oddziaływania. To tak jakby ktoś z góry to wszystko reżyserował. Opóźnienie było z mojej winy i myślałam, że zawaliłem przez to, że płyta wyjdzie o pół roku później. Pomyślałem, że to już za długo, a tu się okazało, że ta płyta czekała na te wydarzenia. Dzięki temu dużo więcej ludzi po nią sięgnęło i dotarła do nich dzięki telewizji i koncertowi. Nas się teraz oskarża strasznie, że jesteśmy współsprawcami holocaustu, że razem z Niemca... z NAZISTAMI. Polacy z Nazistami! To jest ciekawe (śmiech). Z jakimiś Nazistami, a tak naprawdę, to nie wiadomo kto to byli ci Naziści. To jacyś kosmici (śmiech). Nasz cel jest taki, żeby odkłamywać tę historię, bo to inni piszą na nowo historię, a my ją odkłamujemy. Jasne, że byli szmalcownicy i podli ludzie, ale to jest wojna. W czasie każdej wojny wypływają na wierzch męty, a ci sprawiedliwi są mniej widoczni. Dobro jest zawsze mniej widoczne, ale właśnie po to my jesteśmy, żeby tych ludzi odkrywać i pokazywać. Zło jest zawsze bardzo krzykliwe i natarczywe, i zawsze się świetnie sprzedaje. Ludzie dobrzy się nie afiszują. Wielu ludzi, którzy ratowali Żydów nie przyznawało się do tego. Dla nich było to oczywiste, że postąpili jak trzeba. To jest niesamowite, dlatego ja jestem dumny z naszej historii, ale nie oskarżam z drugiej strony.



Tomasz Piątkowski: Nie obawiasz się, że jest to tylko chwilowa moda na patriotyzm, która zaraz się skończy?

Darek Malejonek: Jasne. To kiedyś przejdzie. Jeżeli to przejdzie w ten mainstream, to zacznie się bunt przeciwko temu wśród młodych ludzi i kontestacja. To jest rzecz naturalna. My kiedy zaczynaliśmy „Panny Morowe” i to było w 2012 roku, kiedy nie było jeszcze tej „mody” na Wyklętych i koszulki, w których chodzą teraz ludzie.

Tomasz Piątkowski: Czego ci życzyć na koniec naszej rozmowy?

Darek Malejonek: Wszystko mam (śmiech). Zdrowie się przyda. Jak pieniądze się pojawiają, to tez nie odrzucam (śmiech). Myślę, że tego, żebym dalej miał inspiracje i pasję do tworzenia. Żebym dalej miał tę dziecięcą chęć do tworzenia, która mam, a nie chciałbym tego stracić.

Anna Piątkowska:
To w takim razie tego właśnie ci życzymy oraz nowych wspaniałych projektów muzycznych na które już czekamy.
                                        
***

Autorzy dziękują Sławkowi Orwatowi za nieocenioną pomoc w zorganizowaniu i publikacji niniejszego wywiadu oraz okazane wsparcie na każdym etapie powstawania naszego bloga. 




1 komentarz:

  1. Wydawało mi się, że postać Malejonka jest mi znana...że niczym nie zaskoczy. Tymczasem do jego słów muszę wracać, by wciąż uzmysławiać sobie, co w życiu jest najważniejsze. Dziękuję za wnikliwy wywiad

    OdpowiedzUsuń