środa, 15 maja 2019

TAU: "Wybrałem drogę robienia muzyki rap ze słowem, które może pomóc człowiekowi" [Wywiad]

Piotr Kowalczyk (TAU) to postać bardzo dobrze znana na rynku hip-hop w Polsce. Jeszcze jako Medium w latach 2010-2013 z sukcesami współpracował z wytwórnią Asfalt Records nagrywając z takimi raperami jak O.S.T.R, Bisz czy Te-Tris. W 2013 roku z momentem odejścia z Asfalt Records Kowalczyk opublikował ponad czterdziestominutowy wywiad, w którym opowiedział o swoim nawróceniu. Pod koniec tego samego roku przyjął nowy pseudonim - TAU.
Pomimo tych zmian, raper w niczym nie stracił z kunsztu posługiwania się słowem, do jakiego przyzwyczaił nas jako Medium. Tuż po rozstaniu z jedną z najbardziej prężnych wytwórni muzycznych, Kowalczyk założył własną - Bozon Records, pod której szyldem wydaje płyty z muzyką określaną przez niektórych jako „rap chrześcijański". Jego album „ON” w 2017 roku dotarł do pierwszego miejsca listy sprzedaży OLiS stając się jednocześnie pierwszym z gatunku rapu chrześcijańskiego, któremu udało się tego dokonać w Polsce.
My rozmawialiśmy z Tau przy okazji jego koncertu w londyńskiej Scali, gdzie wystąpił w ramach „Beats of Mercy vol.1”.  

Fot. Mirek Kraszewski

Anna Piątkowska: Twoje nawrócenie to był proces, czy nastąpiło gwałtownie, pod wpływem chwili? 

TAU: Samo nawrócenie oznacza odwrócenie się od czynów ciemności czyli próba wydostania się z rzeczywistości grzechu. Na co dzień żyłem z brakiem świadomości tego, że żyję życiem grzesznym. Fascynował mnie świat nadprzyrodzony, który jest przepełniony grzechem. Nie uznawałem samego grzechu jako pewnej rzeczywistości, dla mnie on był tylko słowem i terminem chrześcijańskim. Chrześcijaństwem również gardziłem i nienawidziłem jako struktury czy systemu. Myślałem, że jest to system filozoficzny - miałem po prostu zakłamane pojęcie na temat katolicyzmu. Nawrócenie, jako metanoja, czyli zmiana myślenia, u mnie następowała w długim procesie. Natomiast ten nagły zwrot akcji, kiedy postanowiłem, że muszę coś zrobić ze swoim życiem wydarzył się w takim momencie, kiedy bardzo nisko upadłem moralnie.

Dzięki temu, że miałem depozyt wiary w postaci chrztu i bierzmowania, ale również nauk Bożych - to mnie uratowało - ta ukryta iskra, w moim wnętrzu, która wskazała mi drogę powrotu do normalności. Byłem bardzo pogubionym człowiekiem, bo miałem pseudonim Medium, co już mówi samo za siebie. Próbowałem wywoływać duchy, fascynowało mnie wychodzenie z własnego ciała, świadome śnienie, kontrola świadomości, podświadomości, systemy karmiczne, obce cywilizacje, satanizm, okultyzm, spirytyzm, magia, czary, przekleństwa, wróżbiarstwo… Mógłbym tutaj jeszcze długo wymieniać. Ja nie mówię tego, w celu promocji tych “zabiegów”, ale żeby nakreślić jak wiele jest zagrożeń, które mogą zniewolić współczesnego człowieka. Mój powrót do Kościoła był spowodowany właśnie moim niskim upadkiem moralnym. On mi pokazał dopiero, co tak naprawdę dzieje się w moim życiu, bo używki, nieczystość seksualna czy inna, to był tylko wierzchołek góry lodowej, a cała najgorsza cześć została ujawniona poprzez praktykę duchową czyli to, że byłem bardzo głęboko zniewolony demonicznie, można powiedzieć: opętany. Stąd moje radykalne podejście do wiary, do chrześcijaństwa, do tego, że głoszę Chrystusa. Mam w tym swoją tożsamość, jestem w tym bardzo wolny.

Anna Piątkowska:Po tym wszystkim zmieniłeś także swój pseudonim artystyczny? 

TAU: To było konieczne. Słowo Boże mówi, że jeśli nie narodzimy się na nowo za życia, to nie wejdziemy do Królestwa Niebieskiego. Przekładając to na nasze rozumienie, chodzi o to, że po śmierci nie zostaniemy zbawieni, jeśli nie narodzimy się na nowo za życia. Narodzenie się na nowo jest właśnie tą metanoją - zmianą myślenia. To, co było dla mnie przekleństwem w życiu, muszę zacząć rozumieć jako błogosławieństwo.
Muszę wszystkie moje nawyki, moje postawy, moje myśli, moje przyzwyczajenia – po prostu przemienić. Stąd również chciałem tak radykalnie “przemienić” swoje pseudonim – z Medium na Tau. Medium to osoba wywołująca duchy, a Tau to krzyż, symbol zbawionych, ostatnia litera alfabetu hebrajskiego, przedostatnia greckiego; święty Franciszek posługiwał się symbolem TAU. W Biblii jest zapisany jako TAV. W “Apokalipsie” św. Jana aniołowie nakreślają ten znak na czołach ludzi, którzy w dniach ostatecznych mają być ocaleni. Przez zmianę mojego pseudonimu otworzyłem nowy rozdział w swoim życiu. Zmiana pseudonimu to był manifest tego, że zaczynam wszystko na nowo. Od tego wszystko się zaczęło.
Anna Piątkowska: Niedawno, po czterech latach braku aktywności umieściłeś na profilu facebook’owym Medium kilka informacji o swojej najnowszej płycie. Jak to rozumieć, bo niektóre portale internetowe już obwieszczają powrót Medium? 

TAU: Tuż po nawróceniu– to jest takie szumnie słowo, ale to było w czasie mojego zmagania się ze sobą, kiedy to na początku jest euforia i człowiek podchodzi do wszystkiego bardzo emocjonalnie i wszystko jest nowe. Nie znałem terminologii, bo przecież nigdy nie żyłem świadomie w Kościele katolickim - to był dla mnie tylko jakiś obrządek i nie żyłem we wspólnocie, nie rozumiałem, że w tym jest głębia, nauczanie, skarbiec wiedzy czy depozyt, tak jak wcześniej wspomniałem. Po tamtym czasie stworzyłem projekt, który zatytułowałem Egzegeza. Egzegeza to jest nauka badająca święte pisma. Wtedy fascynowała mnie symbolika słowa i znaczenia tych słów. Więc wybrałem projekt Egzegeza jako projekt przejściowy między zmianą pseudonimów. Jako artysta bardzo mocno identyfikuję się z moją sztuką - ona jest odzwierciedleniem mojego życia oraz esencją tego, co przeżywam.
Anna Piątkowska: Album Egzegeza “Księga słów” powstał w bardzo krótkim czasie...

TAU: Napisałem go w dwie noce. Wymyśliłem do tej płyty teledysk piętnastominutowy, koncepcje płyty, tytuły, nazwy utworów. Mój artyzm najbardziej objawia się w przestrzeni słowa. W takim sensie, że ja uwielbiam wymyślać spójne koncepcje, które mają wiele znaczeń. Wiadomo, że dla niektórych muzyka rap może nie być formą sztuki, ale jeśli zaczynamy ją zgłębiać, to okazuje się, że jest sztuką. Najlepiej czuję się w przestrzeni pisanego słowa. W ramach ciekawostki powiem, że niedawno zrobiono badanie… 

Anna Piątkowska: Właśnie uprzedzasz moje kolejne pytanie (śmiech). 

TAU: Byłem zdumiony, a z drugiej strony szczęśliwy.

Anna Piątkowska: Znalazłeś się na czele rankingu polskich raperów, którzy posługują się największą ilością unikatowych słów. Ranking powstał na podstawie badania Mateusza Sawki. Okazuje się, że przegrywasz w tym zestawieniu jedynie, i to już poza swoją konkurencją, z Adamem Mickiewiczem. 

TAU: Po drodze, żeby nabrać pokory włączyłem sobie “Pana Tadeusza”. Zdumiewający jest tam język jakim posługuje się Adam Mickiewicz. 

Anna Piątkowska: Skąd u Ciebie ten talent do posługiwania się słowem? 

TAU: Pochodzę z rodziny intelektualistów i erudytów. Moi dziadkowie byli profesorami języka polskiego, rektorami, lekarzami, nauczycielami, działaczami. To byli niezwykli ludzie, którzy mieli wkład w rozwój kultury lokalnej i w pewnym sensie również ojczystej, jako całości. Jako dziecko przychodziłem na dyktando czy wypracowanie do mojej babci. Babcia mi opowiadała o literaturze, dbała o higienę mojego języka – w ten sposób rozkochała mnie w słowie pisanym i mówionym. Niestety, nie rozkochałem się nigdy w czytanym słowie. Nie mam wyrobionego w sobie nawyku, że chwytam książkę i czytam. 

Anna Piątkowska: Talent do słowa masz w takim razie wrodzony? 

TAU: Po prostu każdy z nas ma jakiś talent. Dzisiaj jedno z czytań podczas Mszy mówi o tym, że Kościół to jest jedno ciało, a każdy z nas jest innym członkiem tego ciała. Jedni mają dar uzdrawiania, drudzy prorokowania, jeszcze inni jakiś inny dar. Ja nie mam ogromnej wiedzy, takiej światowej, bo byłem “leserem” w szkole i przechodziłem z klasy do klasy, bo ściągnąłem. To wynikało z dysfunkcji rodzinnej - jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika. Mieliśmy bardzo smutne dzieciństwo pod wieloma względami. Oczywiście to nie była nasza wina - po prostu wychowaliśmy się w środowisku biedy moralnej i materialnej. W tym wszystkim znalazłem jakąś tratwę i tą tratwą była pasja do teatru, filmu, i muzyki.
Należałem do grupy teatralnej, pisałem wiersze, grałem w reprezentacji mojego miasta w koszykówkę, piłkę nożną, recytowałem wiersze, komponowałem muzykę. Fascynowało mnie wiele rzeczy i to mnie utrzymało przy życiu, bo jak wracałem do domu, to zastawał mnie opłakanym widok: biedy, agresji, braku zrozumienia i miłości. Przez całe dzieciństwo nie słyszałem słów “kocham cię”, nie miałem kontaktu psychofizycznego z rodzicami. To są aspekty, które na starcie “wyrywają człowiekowi serce”. Tacy ludzie chodzą po ulicach. My patrząc na takich ludzi powinniśmy patrzeć przez ten pryzmat “wyrwanego serca”. Jego postawa, którą, mówiąc technicznym terminem, emituje, a którą zauważamy, jest wynikiem dysfunkcji wewnętrznej. Płytkim jest patrzenie na człowieka jedynie przez pryzmat jego zachowania czy gustu. To pokazuje tak naprawdę naszą własną płyciznę. 

Anna Piątkowska: W którym momencie zauważyłeś, że poprzez muzykę wpływasz na innych? 

TAU: Z racji moich zdolności władania słowem, mam również zdolność manipulowania ludźmi. Oczywiście manipulacje rozróżniamy na dobrą i złą. Dobra manipulacja jest prewencyjnym wariantem zachowania. Kiedy nie ma już możliwości dyplomatycznego załatwiania sprawy, wówczas używamy języka manipulacji pozytywnej, by na przykład wyciągnąć dziecko z kłopotów. Ja wówczas, jako Medium, wykorzystałem swój dar do manipulowania ludźmi, by mnie kochali jako artystę. Sekwencja zdań, które układamy może w sposób realny i fizyczny formatować ludzki umysł.
Fot . Mirek Kraszewski 
Szczególnie taki, który nie zwraca uwagi na słowo, bo uważa, że słowo jest tylko słowem. Podczas gdy słowo ma moc i dobrze to wiemy. Szczególnie Boże Słowo. Zatem, kiedy się nawróciłem pytałem się Boga w jaki sposób mogę dotrzeć do ludzkiego serca, aby przekazać kluczowe dla naszego życia prawdy – prawdy Ewangelii. Wszystko finalnie tak naprawdę sprowadza się do tego, że człowiek powinien pójść się wypowiadać, pomodlić, czytać Słowo Boże, pokutować i zgłębiać naukę Kościoła Katolickiego. Zadanie polegało na tym, aby ułożyć utwór, który to wszystko będzie zawierał, bo dla ludzi, poprzez propagandę medialną, te elementy, które wymieniłem stały się trywialnym reliktem przeszłości, podczas gdy w rzeczywistości są one narzędziami, które prowadzą nas do zbawienia. Pytałem się więc Boga, co mam zrobić. To była metoda prób, błędów i setek podejść, aż w końcu znalazłem dzięki łasce sposób, by mówić prostym językiem. Dostrzegłem też, że należy nazywać rzeczy po imieniu.

Fot. Mirek Kraszewski

Anna Piątkowska: Tak jak to zrobiłeś wypowiadając się w słynnym video, które wykorzystała TVP pod tytułem „Ratujmy dziki”? 

TAU: Tak jak między innymi w akcji „Ratujmy dziki”. Należy nazywać rzeczy po imieniu. Pytałem Boga, czy mogę pokolorować to jakaś emocją. Emocje są produkowane w mózgu. Człowiek przeżywa średnio siedemdziesiąt cztery emocje dziennie, nauka rozpoznaje ich około trzystu czterdziestu, a więc miałem całą paletę emocji, które mogłem dobrać, by pokolorować ten przekaz i wybrałem właśnie takie. Podobnie jest z pisaniem tekstów – koloruję emocją, przyprawiam akcentem i mieszam kompozycją.
Anna Piątkowska: Odpowiadasz też za wszystko inne, bo z tego, co wiadomo jesteś perfekcjonistą, jeśli chodzi o swoje projekty muzyczne. 

TAU: Czuwam nad wszystkim: montuję teledyski, komponuję muzykę, piszę teksty, nagrywam, realizuję, miksuję. Każdy z tych elementów procesu produkcji jest ważną składową całego dzieła. Nie można zaniedbać choćby jednego z nich. W dziele ewangelizacyjnym, bo w takim pogańskim, zwykłym i światowym śpiewaniu, to “róbta co chceta”.

Fot. Mirek Kraszewski
Anna Piątkowska: W twoich wywiadach jednak nie zawsze wprost mówisz o swojej muzyce jako dziele ewangelizacyjnym. Czy wynika to z obawy przed zaszufladkowaniem cię jako rapera chrześcijańskiego? 

TAU: Nie mam żadnych obaw! Ja się boję tylko diabła. Nazywam rzeczy po imieniu. Był także czas, kiedy mówiłem, że “nie jestem chrześcijańskim raperem- jestem chrześcijaninem, który robi rap”. Ale to jest bzdura. Wszystko, co jest w mojej przestrzeni, jest chrześcijańskie, bo ja to “namaszczam” swoją obecnością, a dotykając tego sprawiam, że to jest chrześcijańskie. Jeśli poświęcę swój samochód, to staje się on chrześcijański.
Jeśli mój dom jest ubrany w wizerunki religijne – wówczas w pewnym wymiarze staje się domem chrześcijańskim. Oczywiście trzeba tutaj uważać, bo łatwo można wejść w myślenie magiczne, dlatego tu pomaga mi nauka katolicka. Natomiast, czy mój rap jest chrześcijański? Jest! Jeśli nie nazwę swojego rapu chrześcijańskim to tak, jakbym nie miał twarzy. To jest twarz tego projektu. Czyli jaki jest twój rap? Ja mam się domyślać, jaki jest mój rap? Ewangelii nie można się domyślać! W Ewangelii można się domyślać poprzez przypowieści, ale samej jako takiej - nie. Tam jest dopiero moc i petarda. Moje teksty to jest nicość w porównaniu do jednego słowa, które wymawia Bóg na kartach Ewangelii. Tam za słowem kryje się żywa i realna moc Boga. To jest niesamowite i fascynujące. 

Anna Piątkowska: Twoją najnowszą płytę zatytułowałeś “Księga pszczół”. Skąd pomysł na taką koncepcję i zainteresowanie tematyką pszczół? Ciekawe są również tytuły utworów, bo każdy z nich to nazwa jakiejś ulicy. 

TAU: Jako twórca przemieszczam się pomiędzy formami. Miałem czas fascynacji pszczołami. Pszczoła jako najbardziej pracowite stworzenie na planecie, musi przelecieć trzydzieści tysięcy kilometrów, aby zebrać jeden kilogram miodu. Czyli musi oblecieć kulę ziemską dookoła, dla tego kilograma miodu. Pszczoły żyją w grupach – rojach, bronią swego ula, zbierają nektar, z którego korzystają inni. Główną postacią w ulu jest królowa, która jest pewnym fenomenem, bo jako jedyna ma zdolność rozmnażania się i produkcji feromonu, którym naznacza pszczoły, dzięki któremu pszczoły mogą się rozpoznawać w społeczności i bronić, gdy dochodzi do napadu szerszeni lub os. Królowa jest chroniona przez pszczoły, bo w okresie rozrodczym produkuje od dwóch do pięciu tysięcy jajek i naznacza przy tym je wszystkie swoim feromonem. Wiemy, kto jest tą “Królową” w chrześcijaństwie. 
Anna Piątkowska: Moje skojarzenie z tym pomysłem było nieco inne. Szukałam źródeł twojej inspiracji w Starym Testamencie. Jest taki fragment w Księdze Sędziów o tym, że Samson odnajduje miód w padlinie lwa, gdzie zagnieździł się rój pszczół i się tym miodem posila. Nie wiem skąd mi to akurat przyszło do głowy, może ze względu na ciekawy projekt pudełka w limitowanej wersji płyty. 

TAU: Kształt pudełka to pojedyncza komórka plastra miodu. Jeśli chodzi o ulice, to zastanawiałem się w jaki sposób mogę poprowadzić odbiorcę w przestrzeń, w której on sięgnie do walorów i zdolności kreatywnych w swoim umyśle. Żyjemy obecnie w dobie odtwarzania. Ludzie chcąc się czegoś dziś dowiedzieć sięgają po smartfon. W związku z tym przestali być oryginalni i kreatywni przez to, że mają informacje na wyciągnięcie ręki. Ja kiedyś robiłem gry planszowe, kolekcjonowałem kapsle – robiłem takie rzeczy, które bardzo rozwijały moją wyobraźnię i kreatywność. Dlatego mój syn na przykład, nie ma telefonu i nie będzie go miał dopóki nie będzie odpowiedzialny. Dzięki temu gra na fortepianie, gra w klubach w koszykówkę, jeździ na nartach, żegluje, jeździ na hulajnodze, rysuje, śpiewa, tańczy. Jest uśmiechniętym i energicznym chłopcem, pełnym werwy i życia. Modlimy się razem, rozmawiamy o seksie, pszczołach, wszechświecie i on to rozumie. Jeśli chce sobie zagrać, to gra półtorej godziny w ciągu tygodnia na Play Station w FIFE albo NBA i tyle. On nie potrzebuje więcej.

Fot. Mirek Kraszewski
Wracając do pszczół. Muzyka rap jest muzyką blokowisk, muzyką ulic. Ja jestem kojarzony ze środowiskiem proletariatu. Nie bez kozery noszę łysą głowę. Chcę się identyfikować z nimi, chce się czuć jednym z nich, bo jestem jednym z nich. Kiedy ktoś słyszy "ulica”, to kojarzy mu się z czymś szarym, mokrym, gdzie coś po niej jeździ lub chodzi. Ulica w skrócie to “ul”. Jedni przejdą, przemkną po tej ulicy, a inni sięgną ręką do tego “ula” po nektar. Ten drugi typ odbiorcy zyska, a ten pierwszy nie. Stąd „ul”, który nawiązuje do ulicy. Mamy więc tutaj do czynienia z dwoma typami postrzegania rzeczywistości: płytkim i głębokim. 

„Pszczoła” jest symbolem Ducha Świętego, a “księga” mówi o tym, że każdy z nas jest jak księga i może dać się przeczytać lub nie. Cała oprawa graficzna i historia związana z pudełkiem, to aspekt czysto estetyczny i artystyczny, który mnie fascynuje. Przepraszam, że to powiem, ale nie widziałem piękniej wydanej płyty już bardzo dawno (śmiech). To jest limitowana edycja, ponieważ zawiera dużo dodatków, które były bardzo kosztowne. Nie wiadomo czy wyjdziemy na zero po produkcji tej płyty, chociaż cena jest dość spora, bo koszt produkcji był bardzo duży. Ufam Bogu, że wyjdziemy na zero. W środku są puzzle, jest też pewien system pomocniczy dla odbiorcy i kilka takich narzędzi, które człowiek może wykorzystać, żeby wzrastać. 

Anna Piątkowska: Jako artystę, który nie boi się mówić prawdy, dotyka cię też problem "hejtu". Zwłaszcza, że otwarcie deklarujesz się jako chrześcijanin. W jaki sposób udaje ci się walczyć z tym zjawiskiem? 

TAU: Jest taki fragment z Ewangelii, kiedy Apostołowie po biczowaniu się cieszą z tego, że mogli “trochę wycierpieć za Chrystusa”. Ja się z tych negatywnych reakcji cieszę, bo jeśli tego wszystkiego nie byłoby, to oznaczałoby to, że idę złą drogą, bo diabeł się nie wścieka. Jeśli się wścieka, to jest świetnie.
Dopóki się wścieka, czuję się bezpiecznie, że nie głoszę herezji. Bardzo dużo negatywnych komentarzy jest czyszczonych na naszych profilach, a jest ich zdecydowanie więcej niż widać. Robimy tak, dlatego żeby nie gorszyć ludzi. To są zazwyczaj wulgaryzmy i sformułowania, których nie przystoi cytować, czy patrzeć na nie. Człowiek nie powinien patrzeć na zło. “Nie dotykajcie się zła” “Niech nawet mowy nie będzie o złu”. Ja mam unikać zła, a nie go analizować. Ja mam analizować dobro, bo jest powiedziane “zło dobrem zwyciężaj”. 

Anna Piątkowska: Ten sam ranking, o którym wspomnieliśmy wcześniej, pokazał na przykładzie USA, że raperzy w ostatnich latach przestali używać unikalnych słów w swoich tekstach, ponieważ hip hop skomercjalizował się na tyle, że chcąc pozostać na rynku muzycznym raperzy muszą iść w powtarzalność słów zamiast różnorodność. Czy zaobserwowałeś podobne zjawisko na rynku polskim? 

TAU: Myślę, że jest dużo znaków na ziemi i niebie mówiących o tym, że powinniśmy szykować swoje dusze. Jeśli w przestrzeni słowa ludzie przestali dostrzegać wartość, to nie ma drogi wyjścia. Słowo stworzyło świat i jeśli jad został wypuszczony w przestrzeń słowa, to jest to jakiś przepotężny znak czegoś, co się zbliża. Wiemy, że Boże Słowo przenika dogłębnie i jest jak miecz obosieczny, potrafi przerwać każde więzy ciemności związane poprzez moc słowa nieczystego.

My musimy implikować Słowo Boże w przestrzeń publiczną. Wiąże się to między innymi z tym, żeby nazywać rzeczy po imieniu. Musimy mówić wprost: Chrystus, Ewangelia, spowiedź, grzech, piekło, potępienie, diabeł… To wszystko trzeba wpuszczać jak odtrutkę do przestrzeni publicznej. Jeśli nie będziemy tego robić, to ta trucizna będzie mutować, przybierać na sile i zmieniać kierunki. To będzie armagedon. Ludzie sami zniszczą się słowem.

Anna Piątkowska: Mówisz “Słowo Boże”, ale przecież hip-hop jest takim gatunkiem, który mówi wprost o rzeczywistości. 

TAU: Coś uporządkujmy najpierw. Hip-hop to subkultura, która składa się z kilku elementów: muzyka rap, b-boying czyli taniec breakdance, DJing czyli sztuka poruszania się na płytach winylowych i gramofonach oraz graffiti. To są cztery elementy, które składają się na subkulturę hip-hop. Czyli gdy mówimy o muzyce – mówimy rap - tak dla uporządkowania. Ja byłem hip-hopowcem – hip-hop był dla mnie religią. Ja byłem gotów zabić za hip-hop. Tak jak kiedyś punki, skinheadzi czy dzieci-kwiaty- tak samo był hip-hop. Wszelkie subkultury czyli świat we wszechświecie - byle się odróżnić. Hip-hopu nie ma – hip-hop umarł!
Żyje tylko w głowach i sercach niewielu ludzi. Dziś rap został wykorzystany do tego, żeby zarabiać pieniądze. Nie ma już tańca breakdance w tym wszystkim graffiti czy DJingu. Nie mówi się już o jedności, strukturach i społeczeństwie, rapie czy zasadach. Jak było w rapie – „each one teach one” – przekazuję wiedzę i motywuję brata. Nie ma! Został już tylko rap, który mówi o niczym. Ja jestem ponad tym wszystkim, ponieważ po co mam się poruszać w czymś, co jest martwe. Ja wybrałem drogę robienia muzyki rap ze słowem, które może pomóc człowiekowi. Nie tylko na poziomie moralnym, ale też głębszym- duchowym, bo może go prowadzić do Boga Wszechmogącego, który stworzył wszechświat, prawo grawitacji, zwierzęta, ludzi, słowo czy dźwięk, który teraz dociera do naszych uszu. On to wszystko stworzył i powołuje ludzi, którzy pokazują jak dojść do tego Boga. To jest moja definicja tego, co robię.

Fot . Mirek Kraszewski

Anna Piątkowska: Dziękuję  za rozmowę. Czego ci na koniec życzyć? 

TAU: Radości - radość jest błogosławieństwem. Pogody ducha, momentu oddechu i odpoczynku - to jest to, czego mi brakuje. Zaraz ruszam w trasę. Będzie trzydzieści koncertów: Polska, Irlandia, Szkocja, Stany Zjednoczone potem festiwale, robię fundację, markę odzieżową, a przecież przede wszystkim jestem ojcem i mężem, pracodawcą, tworzę teksty, robię muzykę i prowadzę studio.

Fot. Mirek Kraszewski

MuzykTomaniA składa podziękowanie Mirkowi Kraszewskiemu za
przekazanie zdjęć na potrzeby wywiadu.



***



(c) Anna i Tomasz Piątkowscy
Współpraca  redakcyjna Izabela Sanocka

2 komentarze: