sobota, 19 października 2019

Anna Mysłajek: "Słuchaczem jest każdy człowiek, którego spotykam na drodze" (WYWIAD)

Pomysłodawcą i autorem większości pytań do niniejszego wywiadu był red. Sławek Orwat, dziennikarz muzyczny, twórca Listy Polisz Czart i bloga muzycznego Muzyczna Podróż. MuzykTomaniA za to miała wielką przyjemność uczestniczenia w koncercie Anny Mysłajek, który odbył się w krakowskim pubie Oliwa na Kazimierzu 8 marca 2019 roku. Koncert zachwycił nas profesjonalizmem na tyle, że już następnego dnia postanowiliśmy opowiedzieć o tym na antenie Radia Wnet w programie Muzyczna Polska Tygodniówka pod redakcją Tomasza Wybranowskiego. Dzień Kobiet stał się dla nas inspiracją do rozmowy na tematy bliskie płci pięknej, okazją do usłyszenia wielu interesujących, a także szczerych słów z ust tej sympatycznej i utalentowanej artystki. 

fot. Arkadiusz Tumidajski

Anna Piątkowska: Mówisz, że ważne dla ciebie są: muzyka, treści i emocje, które z tych na pozór błahych czynników powstają i przenikają do wnętrza. Od kiedy jesteś zanurzona w muzyce i za czyją sprawą?



Anna Mysłajek: Piętnaście lat już zajmuję się muzyką. Tak się teraz do siebie uśmiecham, bo dokładnie 30 marca skończę trzydzieści lat. Pierwszy raz wystąpiłam przed większą publicznością, kiedy miałam lat czternaście. Jak widać, już większą część życia robię to, co robię. Wiadomo, że nie od razu powstały teksty. Prawie szesnaście już lat występuję sobie na różnych scenach, jestem wokalistką, ale pisanie przyszło trochę później, musiałam do tego dojrzeć. Pierwsze śpiewałam covery, w wieku siedemnastu lat miałam przygodę z teatrem. Wykonywałam interpretacje tekstów, przede wszystkim Agnieszki Osieckiej, Barańczaka, co nie było dla mnie dość wygodne, więc sięgnęłam z moją instruktorką po teksty, które nie były jeszcze muzycznie „zrobione” jak na przykład Rafał Wojaczek i tak to się zaczęło. W wieku dziewiętnastu lat nagrałam pierwszą płytę autorską i od tego czasu nieustannie śpiewam tylko swoje, autorskie teksty. Zmieniali się ludzie, zmieniali się muzycy, zespoły, nawet style, ale uważam, że to wyszło tylko na dobre.


fot. Z archiwum MuzykTomaniA

Anna Piątkowska: Oshalala, Mono Liza i Buenos Agres. Jak spoglądasz na te projekty z perspektywy lat? Co ci dały, a co zabrały?

Anna Mysłajek: Oshalala i Mona Liza to jest ten sam twór. Występowaliśmy pod szyldem Anna Mysłajek i Oshalala. Później przemianowaliśmy się na Mono Lizę. Mono Liza jako mono dźwięki - jeden wokal, klawisz oraz perkusja. To było wtedy niesamowicie oryginalne. Jest to zespół, który mi został w sercu, jest tak odkuty, że aż mi słów brakuje, to było coś niesamowitego i odkrywczego. Do Buenos Ares zostałam zaproszona jako wokalistka, byłam osobą dochodzącą do zespołu. Skład tego zespołu zmieniał się diametralnie. Buenosi, a raczej ci ludzie zabrali mi najwięcej.


Anna Piątkowska: W jakim sensie?


Anna Mysłajek: Wszystkie te rozstania, które nastąpiły, były bardzo przykre. W tym momencie nie mam już żalu do nikogo, bo zajmuje się swoimi rzeczami, moją własną muzyką. Jestem czynna w tym, co robię. Niekiedy gdzieś tam w środku boli, że to się rozwaliło, taki potencjał. Niektórzy nie dorośli do bycia w zespole, teamie, tworzono sztuczne przeszkody, które tamowały rozwój kapeli...


Anna Piątkowska: Dziennikarz muzyczny Sławek Orwat recenzował twój album „Pamięć Psa", więc to pytanie jest od niego: Twoja płyta to ogromny szacunek Artysty dla Słuchającego, a ty dopełniłaś to słowami:  „Najważniejsi są ludzie. To oni swoją obecnością, a potem nieobecnością rysują linie życia: mojego, twojego, każdego." Czy podczas procesu jej tworzenia często myślałaś o tym, jak ludzie odbiorą twój przekaz? Jak postrzegasz swojego statystycznego Słuchacza? Kim jest? Czy to do Niego kierujesz słowa: „ Ty byłeś mi dobry każdego dnia i chcę być wierna ci aż po grób."





Anna Mysłajek: To jest to, co napisałam w mojej krótkiej autobiografii - oczywiście słuchaczem jest każdy człowiek, którego spotykam na drodze. To są moje chłopaki z zespołów, z poprzedniego i obecnego; to jest energia. Uważam, że każdy przesyła niesamowitą energię. Dlatego między innymi są rozstania, dlatego są płacze, dlatego są żale. Są i ogromne radości i szczęścia, jeżeli człowiek jest silny, jest zdeterminowany, wie, co chce robić, to nie ma bata - przychodzą następni ludzie, którzy jeszcze bardziej nas określają. Im jesteśmy starsi, tym bardziej jesteśmy naznaczeni, napiętnowani, bardziej zdeterminowani, świadomi tego, co chcemy robić. Dlatego właśnie jest ta płyta. Dla mnie nie ma „statystycznego słuchacza”. Ja odbiorcę postrzegam w ten sposób; choćby pięć osób przyszło na koncert, to ja ten koncert zagram na sto dwadzieścia pięć procent, bo w tym momencie to nie są przypadkowi ludzie. Jako osoba stojąca świadomie na scenie mam wytworzyć taką aurę, żeby oni zechcieli przyjść na następny koncert.
„Ty byłeś mi dobry każdego dnia i chcę być wierna ci aż po grób"- to nie do słuchacza. Jeżeli Sławek to tak interpretuje, to super i ma absolutnie wolną rękę do tego tekstu. Ja go pisałam z zupełnie innym zamysłem. Myślałam o mojej przeszłości, o moim zerwaniu i rozliczeniu się z muzyczną przeszłością, która gdzieś mnie dręczyła. Ten tekst był takim „wywaleniem kawy na ławę”, powiedzeniem, że wiem, kto przy mnie został i stoi wiernie jak pies, akceptując moje „ja”. To prawdziwi przyjaciele, których tak niewielu...
Tomasz Piątkowski: Czy ty bywasz bardzo pamiętliwa?


Anna Mysłajek: Potrafię wybaczać, ale wiele trzymam z tyłu głowy. Skupiam się na tym, co będzie, a nie na tym, co było.

fot. Paweł Bogacz


Tomasz Piątkowski: „Chodź, spróbuj mnie ogarnąć, jeśli możesz, dotykiem poznać całą, porzuć ten strach. Chciej budować mnie od podstaw i formować, doskonałą tobie mogę się stać...” [...] „Bądź mi głodem, co wypija mój sok, bym mogła tęsknic, dalej pragnąć i żyć! Jeżeli przyjdziesz właśnie po mnie, jeśli w ogóle jesteś, za krótko, by określić - wiem, bądź i zostać chciej...” To bardzo osobiste słowa. Mówią bezpośrednio o tobie, czy to jakaś twórcza obserwacja kobiet?


Anna Mysłajek: Dokładnie, to ja (śmiech). Teksty są bardzo osobiste i nie ukrywam tego. Z racji, że dzisiaj jest Dzień Kobiet, każdej kobiecie życzę przede wszystkim, żeby miarą kobiecości był jej mężczyzna.

Tomasz Piątkowski: Tęsknoty za ulokowaniem uczuć i rzuceniem się bez obaw w bezdenną głębinę dzikich namiętności - czy to jest sedno tego albumu i dlaczego tylu wygłodzonych uczuć ludzi chodzi dziś po świecie pełnym ludzi?



Anna Mysłajek: Na pewno jest w tym albumie pasja, miłość do tego, co się robi, do tego, co się pisze, do tego, co się chce przekazać. Natomiast jest coraz więcej samotnych, wśród tłumu - czas elektroniki. W dobie mediów społecznościowych zatracamy się coraz bardziej w swoich relacjach. Wierzę, że istnieją jeszcze ludzie, którzy szukają czegoś więcej oprócz filmiku na you tube, który na siłę ma wywołać kontrowersje. Kiedyś Krzysiek Grabowski z Pidżamy Porno powiedział mi: „Dziewczyno, zapamiętaj moje słowa. Kiedyś będzie się liczył tylko człowiek z gitarą.” Nie wszystko do tego zmierza, ale ja wierzę, że tak będzie. Kiedyś nagrywaliśmy w studiu jeszcze z Buenos Agres u Piotrka Męczka i Marcina Godlewskiego. Wiadomo jak to w studiu: poprawki powtórzenia, dogrania. Piotrek powiedział coś takiego, co bardzo mi się spodobało: „Kiedyś nie było tak, że każdy mógł sobie przyjść do studia. Jimmiego Hendrixa się zapytaj, ile razy nagrywał swoją partię gitar. Umiesz grać - to zostań! Nie umiesz - to wypierdalaj!” Jak słucham, w jakich warunkach dziś nagrywają, żeby tylko nie zapłacić dobremu realizatorowi lub nagrywają nieprzygotowani. Tutaj trochę gitary, tutaj trochę perkusji, tekst jeszcze niezrobiony — ja się za głowę łapię. Utwór powstaje przede wszystkim w głowie, ale co jeżeli nie ma go w sercu?. Teraz rządzi auto - tunes, dodawanie talentu. A na żywo? Widzimy pełno śniadaniówek, małowartościowych festiwali. Sylwestrów w Zakopanem i innego „badziewia". Rany boskie co się dzieje?! Mnie to naprawdę wkurza! Ludziom się płaci czterysta tysięcy za jeden kawałek, a oni przyjadą nie dość, że ubrani nieodpowiednio, to poruszają tylko gębą! Przepraszam, coś tutaj jest „nie halo"! Drażni mnie to dlatego, że to puszcza Polska Telewizja. Polska Telewizja, która powinna wspierać polską kulturę! Nawet nie wiem jak to nazwać. Dla mnie to nie jest sztuka, to jest jakiś odpad.


Anna Piątkowska: Jak oceniasz swój debiutancki krążek z perspektywy tych kilku miesięcy?


Anna Mysłajek: Dobrze (śmiech). Jeżeli człowiek nie ma takiego myślenia, że coś musi, to zawsze będzie wszystko fajnie. Nigdy nie zakładaliśmy żadnego ciśnienia. Większość koncertów, które graliśmy same do nas „przyszły”. Brzmi to dziwnie, nie? Z nikim się nie ścigamy, nie ma przymusów, nie ma żadnego rozliczenia się, że ktoś zagrał tak czy tak — jesteśmy kumplami. Na próbę przychodzimy i ona ma być przyjemnością, a koncert to już trzeba celebrować.


fot. Iza Gamańska



Anna Piątkowska: Na swoim koncie nie mam milionów dolarów, ale mam znacznie większy dorobek. Co masz na myśli?


Anna Mysłajek: W życiu nie o to chodzi, żeby przychodzić na osiem godzin do pracy, odbijać kartę i zarabiać nie wiadomo ile. W życiu trzeba się rozwijać Mam inną filozofię życia i uważam, że pieniądz to rzecz nabyta. To jest środek i tylko środek. Jest obecnie bardzo wiele różnych możliwości realizacji swoich pasji.






Anna Piątkowska: Czyli pasja jest twoim bogactwem.


Anna Mysłajek: Zdecydowanie. Powiedziałam swoim chłopakom z zespołu, że zawsze będę to robić i to bez względu czy z nimi, czy bez nich (śmiech). Gdyby zawsze dało się grać z nimi, to byłoby super, bo się znakomicie dogadujemy. Nie wiem, czy będę miała z tego zyski, czy nie, bo wiadomo, chciałabym im to wynagrodzić. Marzę, by grać jak najwięcej płatnych koncertów, bo każdy marzy o tym, żeby zarabiać na tym, co kocha. Niestety polskie realia są trochę inne.




Anna Piątkowska: Kto jest twoim największym autorytetem?  „Droga" to twoje słowo - klucz. Czy bardziej wiesz, co powinnaś robić, czy czego czynić już ci nie wolno. Dokąd zmierzasz Anno Mysłajek?


Anna Mysłajek: Oczywiście, że moja Mama, która jest niesamowicie silną osobą. I to ona mnie całkowicie wspiera w tym, co robię. Oczywiście bywają między nami jakieś utarczki i docinki jak na przykład sugestia, że „może byś się zajęła czymś normalnym” (śmiech). Jej siła wynika z jej życia, bo pokonała wielkie góry, żeby wychować mnie i mojego brata. Jest niezmiernie ciepłą, wspaniałomyślną, ufną i życzliwą osobą, która każdemu wyciągnie pomocną dłoń. Mama jest też moim pierwszym krytykiem (śmiech).

fot. Daro Dudziak



Anna Piątkowska: Czym jest dla ciebie kobiecość ?


Anna Mysłajek: Kobiecość to świadomość, że jesteśmy słabymi istotami, dlatego jest nam potrzebne wsparcie. Kobieta potrzebuje ramienia mężczyzny, silnego mężczyzny, który będzie ją wspierał, który będzie dla niej opoką na dobre i na złe. To jest ważne, bo może wszystko przeminąć, uroda, czyli to, co zewnętrzne, ale jeżeli facet patrzy na to, co jest w wewnątrz, to jest właśnie coś niesamowitego. Wszystkie moje teksty są pisane do drugiej osoby liczby pojedynczej. To nie jest nawoływanie o pomoc, ale o zrozumienie i skupienie. Kobieta ma mieć świadomość tego, że jest kobietą, a nie kimś innym. Pokazujmy tę kobiecość, to jest bardzo ważne w życiu.


(c) Anna i Tomasz Piątkowscy
Współpraca redakcyjna Izabela Sanocka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz